Dwie osoby zginęły, a 15 zostało rannych w rezultacie eksplozji ładunku wybuchowego podczas pokojowego marszu w niedzielę rano. Zatrzymano cztery osoby, a Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) podała, że podejrzani o zamach przeszli szkolenie i otrzymali broń w Rosji. "Ślady prowadzą do Biełgorodu w Federacji Rosyjskiej. Akcja była długo planowana, a jej celem było to, by zginęli ludzie" - oznajmił doradca szefa SBU Markijan Łubkiwski w niedzielę wieczorem w telewizji Inter. Łubkiwski powiedział też, że SBU zapobiegła analogicznemu atakowi w Odessie. Jak wyjaśnił, SBU i MSW przejęły tam ładunek wybuchowy, w którym wykorzystano trotyl. Eksplozja w Charkowie nastąpiła podczas marszu z okazji pierwszej rocznicy zwycięstwa tzw. Rewolucji Godności na Majdanie Niepodległości w Kijowie. W wybuchu zginął milicjant ochraniający marsz oraz znany charkowski działacz, aktywista Euromajdanu Ihor Tołmaczow.