Znane jako Mohendżo-Daro, czyli tzw. "kopiec zmarłych", po raz pierwszy odkryte zostało w 1920 roku. Wykopaliska odsłoniły pochodzące z epoki brązu miasto, które posiadało nie tylko w dobrze zorganizowaną sieć ulic, ale i wyrafinowany system odwadniania, w skład którego wchodziły nawet toalety. Miasto było częścią cywilizacji Harappan, której okres świetności przypada pomiędzy 2500 a 1900 r. p.n.e. Nie do końca wiadomo dlaczego owa społeczność przestała istnieć, ale naukowcy przypuszczają, że przyczyniła się do tego inwazja aryjska lub po prostu susze. Jak podaje "Independent", to właśnie destrukcyjny upał może stać się powodem kolejnych zniszczeń. Latem temperatury w tym miejscu sięgają nawet 46 stopni Celsjusza. Dodatkowo miejscowość jest zagrożona przez sól z podziemnego ciągu wodnego. Zagrożenia nie tylko naturalne Niebezpieczeństwo stanowią także aktywnie działające w regionie grupy islamskich ekstremistów. Eksperci obawiają się, że Mohendżo-Daro może podzielić los syryjskiej Palmiry - miasta zniszczonego przez bojowników ISIS. Wciąż jednak największym zagrożeniem są turyści, masowo odwiedzający to miejsce. Badacze i lokalne władze starają się wprowadzać ograniczenia, mające na celu zabezpieczenie zabytkowych ruin, jednak nie przynosi to oczekiwanych rezultatów. Stąd decyzja archeologów o zaprzestaniu dalszych wykopalisk i ukryciu tego, co już zostało odkryte. Przynajmniej do czasu, aż uda się znaleźć sposób na pełną ochronę Mohendżo-Daro.