Jednocześnie prezydent miasta podkreśla, że na razie nie można ocenić, czy pociąg rzeczywiście istnieje. - Widzieliśmy jedynie nieprecyzyjną, orientacyjną mapkę. Dokumenty są nieczytelne - oświadczył Roman Szełemej. Pozwala mniej więcej zlokalizować ten obszar, nigdy nie widzieliśmy ani obrazów georadarowych, ani żadnych innych, które by przeprowadzały rodzaj wizualizacji. Te osoby opisują to jako obszar, który ma mniej więcej powierzchnię około 2 ha - wyjaśnia prezydent Szełemej. Władze miasta i regionu jeszcze dziś zwrócą się do Ministerstwa Obrony Narodowej z prośbą o badania tego terenu georadarem. Przypomnijmy, że wieczorem w okolicach, gdzie może znajdować się "złoty pociąg" spłonęło 200 metrów kwadratowych lasu. Na miejscu pracowało pięć zastępów straży pożarnej. Informację o rzekomym odnalezieniu pociągu przekazało dwóch poszukiwaczy skarbów. Twierdzą oni, że wiedzą, gdzie jest ukryty pociąg pancerny z okresu II wojny światowej. Ich zdaniem może znajdować się w nim broń lub cenne surowce. Generalny Konserwator Zabytków Piotr Żuchowski mówił w piątek w Warszawie, że jest przekonany "na ponad 99 proc.", że pociąg istnieje. - Dowodem jednoznacznym może być jedynie dotarcie do tego pociągu - zaznaczył. Tłumaczył, że informacja o lokalizacji pociągu została przekazana "ustnie przez osobę, która brała udział w schowaniu tego pociągu". - Ta osoba na łożu śmierci przekazała informację ze szkicem, gdzie to ewentualnie jest - mówił. (mal) CZYTAJ TAKŻE NA RMF24.PL