Oznacza to, że były premier czeczeńskiego rządu emigracyjnego, wobec którego toczy się w naszymi kraju postępowanie ekstradycyjne, nie będzie mógł się stawić pojutrze w sądzie w Warszawie. Zakajew jest zdziwiony i wyjątkowo oburzony. Decyzja konsula - jak powiedział naszemu dziennikarzowi czeczeński aktywista - nie zawierała żadnego uzasadnienia. Zamyka mu drogę do kolejnego ubiegania się o zgodę na wjazd do Polski. Choć nie może się pogodzić z decyzją polskich władz, nie zamierza w tej sytuacji składać kolejnego wniosku wizowego. "Ta decyzja ma podłoże polityczne" Obeszliście się ze mną gorzej niż Rosjanie, oni przed sądem by mnie chociaż wysłuchali - uważa. I dodaje: Najpierw wszczęli wobec mnie sprawę sądową, a teraz nie dają mi możliwości do obrony przed sądem, który decyduje o moim losie. Jak tak można. To bezprawie, całkowite bezprawie - stwierdził Zakajew. Dodał, że ta decyzja ma podłoże polityczne. To polityka i strach przed reakcją Rosji - twierdzi Zakajew. I dodaje, że przekonałby sąd do swoich racji i sędziowie orzekliby, że wniosek Rosji jest bezzasadny. Zaznacza jednak, że dla polskich władz to mogłoby być niewygodne, bo Rosjanie by się obrazili. Jego przyjaciel honorowy konsul Czeczenii w Polsce Andrzej Borowski przyznaje, że w obecnych warunkach decyzja naszych dyplomatów go nie dziwi. Polska ma z Rosją problemy związane ze Smoleńskiem, w związku z tym nie otworzy nowego pola konfliktu, bo Rosja będzie domagała się wydania Zakajewa. I nawet jeśli sąd by na nie przystał, to i tak ostateczną decyzję podejmuje minister sprawiedliwości. Byłby w bardzo trudnej sytuacji... Rosja ściga Zakajewa pod zarzutem terroryzmu 23 grudnia ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył postępowanie o ekstradycję Zakajewa z uwagi na formalną przyczynę, iż nie było go w Polsce. W czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie ma zbadać odwołanie obrońcy Zakajewa od tej decyzji. Rosyjska prokuratura stawia Zakajewowi dziewięć zarzutów za czyny, które miał popełnić w "bandach zbrojnych" w Czeczenii w latach 1991-2000, m.in.: zabójstwa, próby oderwania części terytorium i działalność w zbrojnym gangu. Są to te same zarzuty, których nie uznały w 2002 r. sądy w Kopenhadze i Londynie, odmawiając wtedy wydania Zakajewa Rosji. Zakajew został zatrzymany 17 września ubiegłego roku przez policję w Warszawie. Prokuratura Okręgowa wystąpiła wtedy do sądu o aresztowanie go na czas procesu ekstradycyjnego, co uzasadniła wagą rosyjskich zarzutów. Jeszcze tego samego dnia Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił aresztu, powołując się m.in. na fakt, że Zakajew dostał azyl w Wlk. Brytanii. Po zwolnieniu Zakajew wyjechał do tego kraju. Jego adwokat złożył pismo w prokuraturze, że stawi się on na każde wezwanie. Prokuratura odwołała się od decyzji sądu o niearesztowaniu, bo - jej zdaniem - status uchodźcy nie chroni przed ewentualną ekstradycją. W październiku Sąd Apelacyjny w Warszawie umorzył sprawę aresztu z powodów formalnych. Zarazem SA uznał, że SO niesłusznie przyjął, iż azyl polityczny Zakajewa oznacza zakaz ekstradycji, bo przyznanie komuś azylu przez inne państwo UE nie ma mocy wiążącej w Polsce. Według SA azyl w innym państwie UE nie jest "samoistną przeszkodą dla czyjejś ekstradycji". W listopadzie prokuratura okręgowa wysłała sądowi wniosek strony rosyjskiej o ekstradycję Zakajewa, wraz z własnym stanowiskiem, w którym wnosiła o wydanie postanowienia o dopuszczalności ekstradycji. Jeśli sądy prawomocnie nie zgodzą się na ekstradycję, ta decyzja będzie ostateczna; jeśli zaś się zgodzą, ostateczną decyzję podejmie minister sprawiedliwości. Mec. Baszuk powiedział, że nie wyobraża sobie, by polski sąd zgodził się na ekstradycję Zakajewa.