Przywódcy Al-Kaidy mieli wymieniać informacje dotyczące przygotowywanego ataku. Nie wiadomo jednak, kiedy miałby on nastąpić. Placówki miały być początkowo zamknięte jedynie w niedzielę, która w krajach muzułmańskich jest dniem pracy, ale Departament Stanu USA zakomunikował, że 19 z nich (na Bliskim Wschodzie i w Afryce) będzie nieczynnych do soboty 10 sierpnia. Jako powód rzeczniczka Departamentu Stanu Jen Psaki podała "ostrożność, ale nie nowe groźby". Niektóre placówki, m. in. w Afganistanie, Iraku, Algierii i Bangladeszu, mają wznowić pracę w poniedziałek. Departament Stanu ostrzegł też obywateli USA przed podróżami na Bliski Wschód, a zwłaszcza do Jemenu. "Zamach może nastąpić w każdej chwili" - Stany Zjednoczone są w stanie pogotowia. Wydaje się, że zamach może nastąpić w każdej chwili - powiedział w telewizji CBS Michael przewodniczący komisji ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Izby Reprezentantów Michael McCaul. Dodał, że chodzi groźby "najbardziej wiarygodne i najbardziej precyzyjne" od czasu zamachów z 11 września 201 r. w Nowym Jorku. Z kolei przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA gen. Martin Dempsey wyjaśnił, że "nastąpił istotny wzrost przesyłanych tekstów z pogróżkami i dlatego reagujemy". - Cel ataków nie jest znany, ale intencja jest jasna. Polega na zaatakowaniu interesów państw zachodnich, nie tylko amerykańskich - powiedział Dempsey w programie "This Week" telewizji ABC. Stany Zjednoczone zapowiedziały w ub. piątek zamknięcie na niedzielę 25 swoich ambasad i konsulatów na Bliskim Wschodzie, Afryce Północnej i Azji. Swoje placówki w Jemenie, gdzie zagrożenie ma być szczególnie duże, zamknęły również Francja, Niemcy i Wielka Brytania. W rezultacie ataku z 11 września ub. r. na amerykański konsulat w Bengazi (Libia) zginął ambasador USA Christopher Stevens i trzech innych Amerykanów.