W marcu br. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła szyfrantowi zarzut dezercji. Tajne śledztwo w jego sprawie ostatnio zawieszono z powodu "niemożności jego przesłuchania". Szef tej prokuratury płk Ireneusz Szeląg powiedział dziś, że nie zamierza ona "odwieszać" śledztwa po informacji francuskiego pisma. Prokuratura nie komentuje też samej publikacji. Dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej płk Wiesław Grzegorzewski powiedział dziś, że resort nie komentuje spekulacji medialnych dotyczących losów chorążego. Zielonka, 52-letni wojskowy szyfrant, pracownik Służby Wywiadu Wojskowego, zniknął w kwietniu 2009 r. Polski wywiad informował wkrótce potem, że przyczyną jego nagłego zaginięcia były najprawdopodobniej problemy osobiste. Inną wersję podaje w najnowszym numerze dwutygodnik "Intelligence Online", specjalistyczne francuskie pismo, zajmujące się wywiadem i kontrwywiadem na świecie. W tekście pt. "Pekin dba o swoich szpiegów" jego autor twierdzi, że Zielonka miał przed swoim zniknięciem współpracować z chińskim wywiadem. To on właśnie, zdaniem "Intelligence Online" wywiózł potem szyfranta do swego kraju. Według periodyku przebywa on obecnie w regionie Szanghaju razem z żoną i dzieckiem, którzy do niego mieli dołączyć. Szyfrant wyszedł z domu na warszawskim Gocławiu drugiego dnia Świąt Wielkanocnych. Jego zaginięcie zgłosiła żona. Według mediów, najbardziej prawdopodobne są dwie wersje wydarzeń. Pierwsza zakłada, że popełnił samobójstwo lub zginął przypadkowo. Według drugiej, od dawna współpracował z obcym wywiadem i został wywieziony z kraju. Szef MON Bogdan Klich mówił w 2009 r., że "coraz bardziej prawdopodobna jest hipoteza problemów osobistych szyfranta". "Zaginięcie nie wpływa ani na bezpieczeństwo Służby Wywiadu Wojskowego, ani tym bardziej bezpieczeństwo państwa" - zapewniał. Jacek Cichocki, który w kancelarii premiera odpowiada za służby specjalne, uznawał, że najbardziej prawdopodobną hipotezą zaginięcia szyfranta jest "czynnik osobisty". Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk Janusz Nosek, pytany w grudniu 2009 r. o medialne doniesienia o ewentualnym przejęciu chorążego przez obce służby, mówił dziennikarzom, że zakładane są wszystkie warianty, także zdrada lub pozyskanie przez inne służby, ale - jak się wyraził - "prawdopodobieństwo takiego scenariusze jest mniejsze niż jeden promil". Według RMF FM, chorąży leczył się na depresję. Po likwidacji WSI dwa lata czekał na weryfikację. Złożył rezygnację, bo miał już prawa emerytalne, ale namówiono go na pozostanie w służbie. Tymczasem "Intelligence Online" twierdzi, że Polak pracuje nadal dla chińskich służb wywiadowczych. W rozmowie z PAP Vasset powiedział, że informacje te pochodzą "ze źródeł azjatyckich" i są "pewne w 90 procentach". - Takie informacje są właściwie niemożliwe do potwierdzenia, ale w świetle wiedzy, którą mam, jestem niemal pewny, że on (Zielonka) jest w Chinach - dodał Vasset. - Nie wiem, czy był ważnym źródłem dla wywiadu chińskiego, ale z pewnością miał potencjał, by zostać takim źródłem. Orientował się dobrze w systemach szyfrowania NATO i w siatce polskich służb wywiadowczych za granicą - podkreślił redaktor pisma. - Mój artykuł nie mówi przede wszystkim o tym konkretnym przypadku, ale raczej o obecnej tendencji. W tym momencie jest wielu europejskich funkcjonariuszy wywiadu, którzy weszli w kontakt z chińskimi służbami specjalnymi i zostali przerzuceni do Chin - twierdzi Vasset. Dodał, że w kolejnym numerze pisma zostanie ujawniony inny podobny przypadek agenta jednego z krajów europejskich, który "przeszedł podobny szlak jak Zielonka". Vasset nie chciał podać jego narodowości, ale dodał, że nie chodzi o Polaka.