20-letni Nicholas Simmons zniknął bez śladu 1 stycznia ze swojego domu w małym miasteczku na północy stanu Nowy Jork. Nie wziął ze sobą telefonu komórkowego ani portfela. Zaniepokojeni rodzice zaalarmowali policję, a ta zawiadomiła lokalne media. Jednak nikt nie miał pojęcia, gdzie podział się Nicholas. Rodzina młodego mężczyzny zdecydowała się na utworzenie specjalnego profilu na facebooku, który miał pomóc w odnalezieniu go. I właśnie na tym profilu ktoś napisał w niedzielę rano, że widział zdjęcie Nicholasa w... gazecie "USA Today". Zdjęcie było zrobione przed Kapitolem w Waszyngtonie i pokazywało bezdomnych, ogrzewających się powietrzem z podziemnego systemu rur ciepłowniczych. Gdy fotografię zobaczyła matka Nicholasa, natychmiast nawiązała kontakt z redakcją gazety. Ta z kolei skontaktowała się z autorką zdjęcia. Jacquelyn Martin z agencji Associated Press, dokumentująca falę silnych mrozów, która przetacza się przez Stany Zjednoczone, od razu przypomniała sobie 20-latka. "Zdziwiłam się, że jest taki młody. Przestawiłam się, a on powiedział, że ma na imię Nick" - relacjonowała w rozmowie z gazetą. Policjanci pojechali w to samo miejsce i odnaleźli Nicholasa Simmonsa. Zawieźli go do szpitala, gdzie chłopak wreszcie połączył się z najbliższymi. Nie jest jasne, z jakich powodów wyszedł z domu w Nowy Rok, w każdym razie rodzina uznała jego odnalezienie za "prawdziwy cud".