Airbus A320 malezyjskich linii zniknął wczoraj z ekranów radarów. Maszyna z 162 osobami na pokładzie wykonywała rejs z Surabai w Indonezji do Singapuru. Bezpośrednio przed utratą łączności z wieżą lotów, pilot poprosił o zgodę na zwiększenie wysokości i korektę kursu, by ominąć chmury. Grzegorz Brychczyński powiedział w radiowej Jedynce, że właśnie pogoda najprawdopodobniej przyczyniła się do zaginięcia samolotu. - Graniczy to z moją pewnością, że głównym sprawcą tej katastrofy, bo już chyba tak możemy mówić, była pogoda - powiedział członek Polskiego Klubu Lotniczego. W operację poszukiwania zaangażowanych 30 statków Grzegorz Brychczyński uważa, że samolot z pewnością śledziły radary wojskowe. Jednak - jak tłumaczy - dotarcie do informacji od wojsk będzie niezwykle trudne. - Z całą pewnością samolot śledziły wojskowe radary i satelity. Kwestia przekazania zebranych przez wojsko informacji to osobny temat - dodał Brychczyński. Władze Indonezji poinformowały, że w operację poszukiwania samolotu obecnie zaangażowanych jest 30 statków oraz 15 samolotów patrolowych. Koordynator poszukiwań poinformował, że jeśli maszyna uległa katastrofie w rejonie Morza Jawajskiego, to jej wrak może znajdować się na jego dnie. Poza złą pogodą sprawdzana też jest hipoteza o możliwej eksplozji na pokładzie. Odgłosy wybuchu mieli słyszeć mieszkańcy jednej z wysp, nad którą przelatywał zaginiony airbus. Przed zniknięciem z radarów samolotu, piloci nie nadali żadnych sygnałów, które mogłyby świadczyć o problemach na pokładzie.