Zaginął samolot linii EgyptAir. Na pokładzie 66 osób
Ekipy ratunkowe egipskiego lotnictwa cywilnego poszukują samolotu pasażerskiego, który zniknął z radarów w drodze z Paryża do Kairu. Greckie służby lotnicze donoszą, że zaginiony samolot rozbił się w pobliżu greckiej wyspy Karpathos. Doniesienia o rozbiciu się maszyny potwierdził również prezydent Francji. Nieznane są jednak przyczyny zaginięcia samolotu. Podczas konferencji prasowej premier Egiptu nie wykluczył żadnej hipotezy, w tym ataku terrorystycznego.
Prezydent Francji Francois Hollande poinformował w czwartek, że samolot egipskich linii EgyptAir, lecący z Paryża do Kairu, rozbił się. Obecnie żadna hipoteza nie jest uprzywilejowana ani wykluczona, w tym wypadek czy akt terroru - dodał.
Wcześniej paryska prokuratura poinformowała, że otworzyła śledztwo w związku ze zniknięciem z radarów maszyny z 66 osobami na pokładzie. Także prokuratura nie wyklucza żadnej z hipotez.
Na pokładzie było 66 osób, w tym 10 członków załogi. Wśród pasażerów znajdowało się troje dzieci, w tym dwoje niemowląt. Początkowo podawano, że na pokładzie było 69 osób.
W skład załogi wchodziło trzech agentów ochrony, którzy mieli czuwać nad bezpieczeństwem pasażerów.
Jak podaje na Twitterze EgyptAir, na liście pasażerów było 30 Egipcjan, 15 Francuzów, dwóch Irakijczyków oraz po jednym obywatelu: Wielkiej Brytanii, Belgii, Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej, Sudanu, Czadu, Portugalii, Algierii i Kanady.
Według informacji EgyptAir i potwierdzonych wstępnie przez polski MSZ, wśród 56 pasażerów nie było obywateli Polski. Ambasada RP w Kairze będzie dalej monitorować rozwój wydarzeń - poinformował PAP dyrektor Biura Rzecznika Prasowego MSZ Rafał Sobczak.
Według doniesień AFP, egipskie siły wojskowe otrzymały "komunikat o niebezpieczeństwie" z samolotu o godzinie 2:26. W mediach pojawia się wiele doniesień na temat zaginięcia, z których niektóre są ze sobą sprzeczne.
Egipskie wojsko zaprzeczyło w oświadczeniu, jakoby odebrało od zaginionej maszyny sygnał alarmowy.
Airbus A320 wystartował ze stolicy Francji z lotniska Charles de Gaulle o 23:09, z blisko 20-minutowym opóźnieniem.
Według EgyptAir, samolot przed zaginięciem znajdował się na pułapie 37 tys. stóp (ponad 11 km) i zdążył pokonać 16 km w egipskiej przestrzeni powietrznej. Przewoźnik podał w oświadczeniu, że służby ratunkowe egipskiego wojska otrzymały sygnał SOS z samolotu o godz. 4.26 czasu polskiego, czyli prawie dwie godziny po zniknięciu maszyny z radarów, co nastąpiło o godz. 2.30.
Airbus miał planowo lądować w Kairze o godz. 3.15.
Jak podaje Reuters oraz Flightradar24, po raz ostatni samolot namierzono nad Morzem Śródziemnym.
W poszukiwania samolotu włączył się rząd Grecji, a greckie ministerstwo obrony bada relację kapitana statku handlowego, który powiedział, że widział "ogień na niebie" w odległości ok. 130 mil morskich (240 km) na południe od wyspy Karpathos, między Kretą a Rodos. Ateny podały również, że samolot podczas przelotu nad Grecją nie zgłaszał żadnych problemów w rozmowie z grecką kontrolą lotów.
Jak powiedział, cytowany przez AFP, prezydent Francji, potwierdziła się informacja o rozbiciu się maszyny.
Nie potwierdzają tego jednak egipskie władze, które podkreślają, że jest zbyt wcześnie, by przesądzać, że uznany za zaginiony samolot linii EgyptAir lecący z Paryża do Kairu rozbił się.
EgyptAir apeluje, by podchodzić ostrożnie do wszystkich doniesień. Podkreśla, że przyczyny zniknięcia samolotu nie zostały jeszcze ostatnie potwierdzone.