Kilkuset demonstrantów zebrało się w... Moskwie, przed gmachem ministerstwa obrony. Moskwianie sprzeciwiają się interwencji na Ukrainie, bojąc się o losy własnych żołnierzy - co jest oczywistą i zrozumiałą motywacją.Rosyjska specjalność I to w zasadzie tyle - nie licząc w gruncie rzeczy niewielkich protestów przed niektórymi rosyjskimi ambasadami. Skąd ta inercja? Ludzie, którzy przed laty wychodzili na ulice, w znakomitej większości działali z potrzeby serca. Wystarczyło odpowiednio ten potencjał zagospodarować, w czym rosyjski wywiad doszedł do perfekcji. Trenując jeszcze w latach osiemdziesiątych, w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, inspirując masowe demonstracje przeciwko rozlokowaniu amerykańskich rakiet uzbrojonych w głowice jądrowe. W 2003 roku Rosjanie wykorzystali ten sam mechanizm. Zatem hipoteza pierwsza - wspomniana bezradność to efekt działalności rosyjskiej agentury, tyleż samo skutecznej we wzniecaniu, jak i torpedowaniu antywojennych inicjatyw. Zerwana ze smyczy historia Być może jednak nie ma czego blokować. I tu dochodzimy do hipotezy drugiej, wręcz brutalnej w swojej prostocie. Zakłada ona, że zachodnie społeczeństwa mają Ukrainę i Ukraińców gdzieś. Konflikt na rubieżach Europy, w ramach Słowiańszczyzny, "to przecież nie nasza bajka". Zasięg kolejnej hipotezy obejmuje przede wszystkim Polaków. "Gdzie ci wszyscy ludzie, którzy jeszcze niedawno radośnie udostępniali statusy na Fejsbooku, wspierające Majdan?" - pyta jedna z moich znajomych. Ano właśnie - mam wrażenie, że sytuacja trochę nas przerosła. Adam Rotfeld, były minister spraw zagranicznych RP stwierdził wczoraj, że w Kijowie "historia zerwała się ze smyczy". Media podsycają nastrój, pisząc o "szturmach" na ukraińskie jednostki wojskowe, czy cytując polityków, widzących konieczność rozlokowania siły NATO w Polsce. A Ukraina tuż za miedzą. Mówiąc wprost, niewykluczone, że zaczęliśmy się bać - stąd nasze wycofanie. Jakkolwiek taką postawę oceniać, jedno jest pewne - sprzyja ona Władimirowi Putinowi. Marcin Ogdowski, wydawca strony głównej INTERIA.PL, korespondent w Iraku i Afganistanie