Mimo to większość obywateli pięciu badanych państw Europy Zachodniej - Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Francji - jest nadal zdecydowanie przeciwna zwiększaniu wydatków na obronę przez ich rządy i przeznaczaniu na ten cel części funduszy zdrowotnych i społecznych. Sondaż, przeprowadzony przez firmę badania opinii publicznej Harris po wrześniowym konflikcie rosyjsko-gruzińskim, wykazał też, że więcej mieszkańców trzech zachodnioeuropejskich państw - Niemiec, Włoch i Hiszpanii - sprzeciwia się temu, by ich armie broniły państw bałtyckich przed ewentualnym rosyjskim atakiem, niż się za tym opowiada. Aż 50 proc. niemieckich respondentów byłoby przeciwnych wysłaniu niemieckich wojsk w obronie Litwy, Łotwy i Estonii, podczas gdy poparłoby ich udział w takiej akcji tylko 26 proc. ankietowanych. Jedynie w Wielkiej Brytanii i Francji więcej mieszkańców opowiada się za obroną państw bałtyckich niż przeciwko niej. Ale nawet w Wielkiej Brytanii, która ma obecnie najbardziej napięte stosunki z Rosją spośród krajów państw zachodnioeuropejskich, aż 49 proc. obywateli jest przeciwnych zwiększeniu wydatków na wojsko po interwencji Rosji. W ciągu ostatniego roku Harris co miesiąc pytał mieszkańców państw Europy Zachodniej, które państwo stwarza ich zdaniem największe zagrożenie dla światowego bezpieczeństwa. Rosja konsekwentnie plasowała się zdecydowanie w tyle za Chinami, Stanami Zjednoczonymi, Iranem i Irakiem. Jeszcze w sierpniu, tuż przed rosyjską interwencją, tylko 4 proc. ankietowanych wskazywało na Rosję. Ale we wrześniu wybrało ją aż 17 proc. respondentów, przez co znalazła się na drugim miejscu wśród państw postrzeganych jako groźne po Chinach (wybrało je 21 proc.). Sondaż Harrisa wykazał także ostrą różnice zdań między Europejczykami i Amerykanami co do tego, który kandydat na amerykańskiego prezydenta lepiej potrafiłby ochronić interesy UE wobec Rosji. W Europie Zachodniej zdecydowanie wskazywano na Baracka Obamę, podczas gdy w USA 41 proc. respondentów wybrało Johna McCaina; Obamę - 37 proc.