Z informacji zamieszczonej przez serwis wynika, że chodzi o lot z Dusseldorfu do Palma de Mallorca. Przewoźnik skorzystał z popularnej metody tzw. overbookingu. O co chodzi? Overbooking to nadprogramowe rezerwacje miejsc w samolocie. Linie tłumaczą, że często zdarza się, że pasażer nie pojawia się na lotnisku, przez co naraża przewoźnika na straty. By zapobiec takiej sytuacji, linie proponują pasażerom większą liczbę miejsc, niż faktycznie jest ich w samolocie. Kiedy frekwencja dopisuje i na lotnisku pojawia się więcej pasażerów, niż samolot pomieści, linie proponują klientom gratyfikację w zamian za oddanie swojego miejsca innej osobie. Zwykle metoda ta działa - informuje fly4free.pl. Feralny lot W przypadku wspomnianego lotu mechanizm ten jednak zawiódł. Dwoje podróżujących razem pasażerów znalazło się więc w niekomfortowej sytuacji - spieszyli się na pilne spotkanie na Majorce, a przewoźnik odmówił im wejścia na pokład. Linia nie pomogła również klientom w znalezieniu alternatywnego połączenia, ani nie zaproponowała współpasażerom zapłaty za oddanie swojego fotela, dlatego pechowi pasażerowie byli zmuszeni do wynajęcia prywatnego samolotu. Koszt takiej usługi to aż 25 tys. euro, co w przeliczeniu na złotówki daje kwotę 100 tys. Rachunek za dodatkowy lot klienci wystawili przewoźnikowi, który spowodował problem, jednak linia stanowczo odmówiła opłacenia faktury. Sprawa czeka na swój finał w sądzie. Prawnik pasażerów wskazuje, że mają oni sporą szansę na wygraną, ponieważ linia nie zrobiła dostatecznie dużo, by pomóc klientom w rozwiązaniu problemu, który sama stworzyła.