"Przez dziesiątki lat uwaga policji i tajnych służb była skoncentrowana na gotowej do przemocy części lewicy. Później - na potencjalnie lub faktycznie wojujących islamistach. Prawicowi ekstremiści dużo rzadziej trafiali pod lupę funkcjonariuszy" - zauważa lewicowo-liberalny "Sueddeutsche Zeitung". Zdaniem dziennika doprowadziło to do powstania "martwego punktu", dzięki czemu możliwe było np. działanie Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU) - grupy terrorystycznej oskarżanej o zamordowanie 10 osób. "Zachęciło to prawdopodobnie także Stephana E. do zamordowania polityka, który opowiadał się za przyjmowaniem migrantów" - spekuluje gazeta. Prokuratura: Skrajnie prawicowe podłoże zabójstwa Prokuratura federalna Niemiec poinformowała w poniedziałek, że wychodzi z założenia, iż zabójstwo Luebckego miało podłoże skrajnie prawicowe. Na razie wyklucza, by sprawca miał wspólników lub działał w skrajnie prawicowej organizacji przestępczej. Podejrzanym jest zatrzymany w sobotę w Kassel 45-letni Stephan E. Przebywający w areszcie śledczym mężczyzna został oskarżony o zabicie Luebckego strzałem w głowę z broni palnej z bliskiej odległości. Tezę o skrajnie prawicowym motywie zbrodni prokuratura opiera zwłaszcza na wcześniejszych publicznych wypowiedziach E. oraz jego postępowaniu w przeszłości. Media podają, że Stephan E. był kilkakrotnie karany, m.in. za zakłócanie porządku publicznego, uszkodzenie ciała i posiadanie broni, i przynajmniej w przeszłości miał powiązania ze środowiskami skrajnie prawicowymi. "Od dnia zabójstwa mamy do czynienia z dobrze prowadzonym śledztwem. Tak czysto i trzeźwo powinni jednak postępować też wszyscy, którzy śledzą i komentują tę sprawę" - apeluje berliński dziennik "Die Welt". "Motyw morderstwa nie jest jeszcze znany. Nawet jeśli podejrzany ma związki ze środowiskami prawicowymi i nawet jeśli Luebcke otrzymywał pogróżki od tych ludzi" - wyjaśnia gazeta. Zastrzega jednocześnie, że przy całej ostrożności, która jest niezbędna w ocenach, "pewne jest, że nie doceniliśmy zagrożenia z prawej strony". "Bild": Za mało czujności ws. zbrodni o podłożu rasistowskim Najpoczytniejszy niemiecki dziennik "Bild" ma za złe śledczym, że od początku bagatelizowali neonazistowski ślad w całej sprawie. "Medialne doniesienia na ten temat były raczej wyśmiewane. Motyw osobisty wydawał się dużo bardziej prawdopodobny. Również ze świata polityki dochodziło za mało zdecydowanych głosów wymagających podjęcia tego tropu" - przypomina tabloid. Według "Bilda" historia Niemiec zobowiązuje policję do najwyższej drobiazgowości w zwalczaniu zbrodni o podłożu rasistowskim. "Tej czujności jest za mało. Nasze władze najwyraźniej bardzo mało wiedzą o tym, co buzuje w brunatnej zupie. Politycy AfD w parlamentach, przez swoje wypowiedzi, sprawiają, że fantazje o czystkach i przekreślaniu historii stają się dopuszczalne na salonach. Państwo prawa jest darem. Musimy wreszcie zacząć z niego korzystać przeciwko tym, którzy otwarcie nim gardzą" - apeluje tabloid. Z Berlina Artur Ciechanowicz