"Bales jest jednym z najlepszych żołnierzy, z którymi służyłem" - powiedział dziennikowi "Washington Post" jego były przełożony w Iraku, kapitan Chris Alexander. "Bales musiał cierpieć na poważny stres pourazowy. Nie chcę widzieć w nim psychopaty, bo on nim nie jest" - dodał. Bales wstąpił do armii bezpośrednio po ataku terrorystycznym na USA 11 września 2001 roku. Trzy razy był wysyłany do Iraku m.in. w okresie największego nasilenia walk w tym kraju. Brał udział w bitwach m.in. o Nadżaf, otrzymał kilkanaście odznaczeń wojskowych. Jak twierdzi jego adwokat John H. Browne, po służbie w Iraku powiedziano Balesowi, że nie będzie więcej wysyłany na Bliski Wschód. Potem został wraz ze swym oddziałem skierowany do Afganistanu, gdzie został ranny - stracił część stopy. W 2010 roku Humvee wiozący Balesa najechał na minę. Sierżant doznał wstrząsu mózgu i - jak informuje mecenas Browne - prawdopodobnie również uszkodzenia mózgu, które prowadzi niekiedy do zmian osobowości, w tym utraty samokontroli. Już wcześniej, bo w 2002 roku, czyli zanim wyjechał do Iraku, Bales został oskarżony o napaść. Zarzut ten jednak wycofano, gdy zapłacił karę w wysokości 300 dolarów i odbył obowiązkową terapię - kurs "kontroli gniewu". Bales ma żonę i dwoje dzieci: syna i córkę. Sąsiedzi w miejscowości Lake Tapps w stanie Waszyngton, gdzie rodzina mieszka, mówią, że był wzorowym mężem i ojcem. 38-letni sierżant zabił 11 marca 16 osób, w tym dziewięcioro dzieci w afgańskiej wiosce w prowincji Kandahar. Część ofiar zginęła od ciosów nożem lub bagnetem. Jak informują przedstawiciele armii, sprawcy grozi kara śmierci. Masakra, zdaniem obserwatorów, poważnie utrudni wojskom USA i NATO w Afganistanie zdobycie sobie poparcia miejscowej ludności. Prezydent Hamid Karzaj wezwał siły amerykańskie do opuszczenia wiosek w Afganistanie. Tragiczny incydent wywołał też w USA falę apeli o przyspieszenie wycofania wojsk z Afganistanu. Czytaj blog Marcina Ogdowskiego zAfganistanu.pl