Pod koniec grudnia na YouTube pojawił się filmik "Megaman vs Polish immigrant". Nagranie jest "zapisem" gry, której celem jest znalezienie "polskiego imigranta" i jego unieszkodliwienie. Filmik otwiera napis "Airport Police Vancouver". Widzimy jak ubrany w niebieski kombinezon "Megaczłowiek" biegnie w kierunku postaci o twarzy Roberta Dziekańskiego. Po chwili pojawia się okienko z różnymi metodami spacyfikowania wroga. "Megaman" wybiera paralizator, którym zabija "imigranta". Używa go nawet kiedy "ofiara" już "nie żyje". Filmik wywołał ożywioną dyskusję w Kanadzie. Jego autor Mike Greenway broni się jednak twierdząc, że nagranie to tylko satyra na kanadyjską policję. - Tak naprawdę to ocena tego, w jaki sposób kanadyjska policja posługuje się paralizatorami - zapewnia. Zupełnie inne zdanie ma Kanadyjski Kongres Polonii. - Ta tragedia nie powinna być w ten sposób parodiowana. To brak szacunku dla ofiary, dla rodziny, dla całej polskiej społeczności - przekonuje Agnieszka Magdoleń. 40-letni Dziekański, który przyleciał do Vancouver 13 października z Frankfurtu z zamiarem osiedlenia się na stałe w Kanadzie, ponad 10 godzin oczekiwał na swoją matkę, która nie mogła się z nim skontaktować, bowiem Polak przebywał w tzw. strefie bezpieczeństwa. Nie uzyskał tam, podobnie jak matka, żadnej pomocy ze strony władz. Zmarł w rezultacie interwencji policjantów, którzy użyli elektrycznego paralizatora. Opublikowane nagranie wideo całego incydentu nie potwierdziło twierdzeń policji, że Polak dostał ataku szału. Film, który obiegł media, wywołał wzburzenie i pytania o zasadność działań policjantów.