Prowincja Dijala na wschodzie kraju jest obecnie głównym bastionem rebeliantów i najbardziej niebezpiecznym regionem Iraku. Regularnie dochodzi tam także do zamachów samobójczych. Według Amerykanów, Irakijczyk zbliżał się do patrolu sił koalicyjnych. - Miał wypchaną kurtkę i trzymał ręce w kieszeniach - głosi oświadczenie dowództwa sił USA. - Żołnierze zastosowali więc środki bezpieczeństwa, aby uniemożliwić cywilowi podejście jeszcze bliżej. Kiedy Irakijczyk już nie żył, przekonano się, że nie był uzbrojony i nie miał przy sobie materiału wybuchowego.