48-letnia Loyau-Kennett była pasażerką autobusu nr 53, który przejeżdżał tuż obok miejsca zdarzenia. Kobieta wyskoczyła z pojazdu, żeby pomóc ofierze. - Ukończyłam kurs pierwszej pomocy i kiedy zobaczyłam mężczyznę leżącego na ziemi, to chciałam mu pomóc. Myślałam, że to wypadek samochodowy. Kiedy do niego dotarłam, to nie mogłam wyczuć jego pulsu, wtedy zrozumiałam, że on już nie żyje - powiedziała kobieta. - Potem zauważyłam, że stał tam ten zamachowiec. Był cały we krwi. Miał w ręku coś, co wyglądało, jak nóż rzeźnika i siekierę. Miał jeszcze dwa inne noże - dodała. Wtedy kobieta zdecydowała się, żeby przemówić do zamachowca. Zapytała go, czy to on zabił żołnierza i dlaczego to zrobił. - Zabiłem go, bo on zabijał muzułmanów, a ja mam dość ich zabijania w Afganistanie - powiedział jeden z napastników. Loyau-Kennett mówiła do niego jeszcze przez chwilę, potem zaczęli się gromadzić ludzie. Mężczyzna nie miał jednak zamiaru się poddać. - Chcę tutaj zostać i walczyć - zapowiedział.W nagraniu udostępnionym mediom przez świadka widać mężczyznę trzymającego nóż w zakrwawionej ręce, który mówi: "Przykro mi, że kobiety musiały być tego świadkiem, ale u nas kobiety muszą oglądać to samo", po czym dodaje: "Nigdy nie będziecie bezpieczni. Obalcie swój rząd, nie zależy mu na was". Policja dotarła na miejsce zdarzenia dopiero po około 20 minutach. Przedstawiciel Scotland Yardu Simon Letchford poinformował, że policjanci otworzyli ogień do dwóch mężczyzn, którzy ich zdaniem byli uzbrojeni. Mężczyźni z ranami postrzałowymi zostali przewiezieni do dwóch różnych szpitali. Stan jednego z nich jest ciężki. Letchford potwierdził, że zginęła jedna osoba. Urzędnicy mają wyjaśnić, dlaczego policja tak późno dotarła na miejsce. Angielskie media potwierdzają, że ofiarą jest jeden z żołnierzy stacjonujących w pobliskiej bazie w Woolwich, w Londynie. Dwaj napastnicy w wieku około 20 lat narzędziem przypominającym tasak zaatakowali mężczyznę idącego ulicą. Obcięli mu głowę, krzycząc "Allah akbar" (Bóg jest wielki).