41-letni Adelio Bispo de Oliveira przebywał od 6 września ub. r. w areszcie policyjnym, po tym jak zaatakował Bolsonaro, który prowadził kampanię przed wyborami na ulicach miasta Juiz de Fora, w stanie Minas Gerais. Napastnik zadał Bolsonaro kilka ciosów w brzuch, uszkadzając poważnie jego narządy wewnętrzne. Były to rany zagrażające życiu. Został natychmiast zatrzymany na miejscu zamachu. Podczas zeznań na policji Bispo, były członek bojówki lewicowej partii PSOL, przyznał się do zamachu. Twierdził, że działał "z rozkazu Boga" i z motywów politycznych. Bolsonaro został przewieziony do szpitala, gdzie lekarzom, po skomplikowanej operacji, udało się uratować mu życie. Później zwyciężył w wyborach prezydenckich. Według biegłych lekarzy sądowych Bispo cierpi na zaburzenia uniemożliwiające mu kierowanie swoim postępowaniem i powinien być poddany leczeniu. Sędzia Bruno Savino wydał wyrok stwierdzający, że areszt będzie zamieniony na bezterminowy pobyt w federalnym szpitalu więziennym. Według wyroku leczenie będzie trwało do momentu, w którym biegli lekarze uznają, że Bispo nie stanowi już zagrożenia. Bolsonaro zapowiedział, że odwoła się od tego wyroku. "Teraz kiedy Adelio chciałby powiedzieć, kto mu zapłacił, aby mnie zamordował, nie będzie to miało znaczenia prawnego ponieważ jest szaleńcem" - powiedział skrajnie prawicowy prezydent w wywiadzie dla dziennika "O Globo". "Chciano mnie zamordować. Sądzę, że wiem kto był, ale nie mogę powiedzieć, ponieważ nie chcę z góry niczego przesądzać. Wniosę apelację" - dodał.