Przedstawiciele Białego Domu mówią, że Barack Obama uważnie śledzi wydarzenia na linii Rosja-Ukraina. Żaden z przedstawicieli amerykańskiego rządu nie skomentował jednak na razie decyzji Rady Federacji. Wczoraj amerykański prezydent wezwał Moskwę, by nie interweniowała militarnie na Ukrainie i ostrzegł przed konsekwencjami takiego posunięcia. Amerykańscy eksperci są jednak zgodni, że Obama niewiele może zrobić. Odwołanie udziału Stanów Zjednoczonych w szczycie G-8 w Soczi czy zerwanie rozmów handlowych z Rosją zostało prawdopodobnie wkalkulowane przez Władimira Putina w koszty ewentualnej akcji militarnej. Media przypominają, że nawet George Bush, mimo stanowczej retoryki, nie wprowadził sankcji gospodarczych wobec Rosji po inwazji na Gruzję. Wątpliwe jest więc, by na taki krok zdecydował się Barack Obama. Nie ma też mowy o formalnej rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, potępiającej działania władz w Moskwie. Rosja może zablokować każdy projekt takiego dokumentu, ponieważ dysponuje w Radzie prawem weta.To jeden z powodów, dla których dzisiejsze posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ma nieformalny charakter.