Zwłaszcza, że gestowi 71-letniego duchownego z kościoła Św. Marcina w Lille towarzyszyły wypowiedziane w emocji słowa: "W tej sytuacji modlę się, z przeproszeniem, aby pan Sarkozy doznał ataku serca". Nieco później ks. Hervet wyjaśnił: "Nie życzyłem, oczywiście, śmierci prezydentowi, a jedynie chciałem, aby Bóg przemówił do jego serca". Duchowny powiedział, że nie sądzi, aby ludzie będący u władzy we Francji mieli zamiar pomóc Romom, ponieważ są zainteresowani jedynie w ich deportowaniu. Ks. Hervet w rozmowie z dziennikarzami skarżył się, że francuski rząd wypowiedział Romom "wojnę". "Pracuję w Lille wśród Romów - mówił duchowny katolicki - i znam ciężką, żałosną sytuację, w jakiej znajdują się oni i ich dzieci. Staram się pomagać jakoś tej społeczności, której wydano tutaj wojnę. Jest prowadzona przeciwko nim już od trzech miesięcy". Duchowny katolicki wyjaśnił także, m.in. na łamach dziennika "Le Monde", sens swego gestu, jakim było zwrócenie ministrowi spraw wewnętrznych Orderu Zasługi, którym został odznaczony przed czterema laty: "Pragnąłem zaprotestować w ten sposób przeciwko losowi, jaki Francja zgotowała obecnie mniejszościom narodowym, a zwłaszcza Romom". Policja francuska zniszczyła w ostatnich dniach ponad 40 nielegalnych obozowisk romskich. Pod koniec lipca władze zapowiedziały, że w ciągu 3 miesięcy zlikwidują połowę z około 300 obozowisk i prowizorycznych osiedli zamieszkanych przez Romów. Deportowano jednocześnie do Rumunii i Bułgarii ponad 200 mieszkańców niszczonych obozów, a zapowiedziano, że deportacje obejmą ponad 800 osób.