Co najmniej trzy pociski rakietowe zostały wystrzelone z Libanu w kierunku północnych terenów Izraela, ale spadły one do Morza Śródziemnego, nie czyniąc żadnych szkód - poinformowała w czwartek izraelska armia. Na razie nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za ten atak. Zdaniem izraelskiej telewizji zrobili to Palestyńczycy przebywający na terenie Libanu. Jak pisze agencja AFP, powołując się na źródła, libański ruch zbrojny Hezbollah nie był zaangażowany w tę akcję. Rakiety wystrzelono z rejonu Qlayleh na północ od miasta An-Nakura, w pobliżu granicy z Izraelem. Syreny nie zawyły W Izraelu nie uruchomiono syren ostrzegawczych, które izraelska obrona powietrzna włącza w przypadku rakiet zagrażających obszarom zamieszkanym. Tymczasem palestyńskie ministerstwo zdrowia podało, że bilans czterech dni starć to 103 ofiary śmiertelne, w tym 27 dzieci oraz 580 osób rannych. Wcześniej informowano, że Izraelskie wojsko przygotowało plan ewentualnej inwazji lądowej w Strefie Gazy. O tym, czy dojdzie do ataków na cele należące do Hamasu zadecyduje rząd z dowódcami sił zbrojnych. Dokument może zostać im przedstawiony jeszcze w czwartek. Podczas gdy izraelskie wojsko intensyfikuje ataki na cele Hamasu w Strefie Gazy, plany ewentualnej inwazji lądowej w tej enklawie zostaną przedstawione szefowi sztabu Sił Obronnych Izraela (IDF) generałowi Awiwowi Kohawiemu do zatwierdzenia w ciągu dnia w czwartek - podaje gazeta. W rozmowie z dziennikarzami rzecznik prasowy IDF generał Hidaj Zilberman powiedział, że plany są przygotowywane przez Dywizję Strefy Gazy i Dowództwo Południowe, a następnie zostaną przekazane do zatwierdzenia izraelskim władzom politycznym.