Prezydent Lula powiedział to po prywatnym, trzygodzinnym spotkaniu z irańskim prezydentem Mahmudem Ahmadineżadem, pierwszym od czasów szacha przywódcą Iranu odwiedzającym Brazylię. Ahmadineżad nie składał żadnych obietnic. Stanowczo podkreślił, że Iran będzie próbował ulepszyć technologię wzbogacania uranu, jeśli nie może kupić surowca za granicą. Obaj prezydenci nie zdradzili, czy rozmawiali o rozpoczętych w niedzielę w Iranie manewrach wojskowych, które natychmiast wywołały w świecie wzrost cen ropy naftowej. "Zachęcam Waszą Ekscelencję do kontynuowania dialogu z państwami zainteresowanymi w celu wypracowania sprawiedliwego i zrównoważonego porozumienia w kwestii irańskiego programu atomowego" - podkreślił da Silva w nadanym przed spotkaniem programie radiowym. Bronił prawa Iranu do realizacji programu nuklearnego i wezwał do ostudzenia napięć między Irańczykami, Amerykanami i innymi narodami. "Nie ma sensu izolowanie Iranu - dodał na falach radia Brazylijczyk. - Ważne jest, aby ktoś usiadł z Iranem, porozmawiał z Iranem i spróbował ustanowić równowagę, aby Bliski Wschód powrócił w jakimś sensie do normalności". Ahmadineżad mówił później, że widziałby Bliski Wschód jako region dobrze prosperujący, rozwijający się i bezpieczny dla wszystkich narodów. Irański prezydent z Brazylii udaje się do swych sojuszników w Boliwii i Wenezueli. W Brasilii wizycie Ahmadineżada towarzyszyły zarówno manifestacje poparcia, jak i protesty. W niedzielę około 500 osób demonstrowało przeciw niemu na plaży w Rio de Janeiro.