Nastąpi ona w miesiąc po ataku izraelskich sił na konwój sześciu statków z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy. W szturmie, który został ostro potępiony przez wspólnotę międzynarodową, zginęło dziewięciu propalestyńskich aktywistów: ośmiu Turków i Amerykanin tureckiego pochodzenia. Nową wyprawę organizuje syn libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego - Saif al-Islam Kadafi. Jak powiedział, na statku znajdzie się około 2000 ton żywności i leków. - Robimy, co możemy. Jeśli wszyscy się wycofują i mówią, że Izraelczycy nie pozwalają (na dostarczenie pomocy dla Strefy Gazy), nic się nie wydarzy, a mieszkańcy Gazy pomrą z głodu - powiedział dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Fundacji Dobroczynnej i Rozwoju Kadafiego, Jusef Sawani. W piątek spotkał się on z dziennikarzami na pokładzie statku "Amalthea" zacumowanego w porcie Lawrion w południowo-wschodniej Grecji. Na czas podróży jednostka została przemianowana na "Hope" (Nadzieja). Sawani sprecyzował, że na pokładzie znajdzie się 10 działaczy, w tym z Libii, Nigerii i Maroka oraz 12 członków załogi: Kubańczycy, Haitańczycy, Syryjczycy i Indusi. Wyraził nadzieję, że "wszystko pójdzie gładko". - Będziemy starali się wyjaśniać innym, że jedynie pomagamy ludziom. Na statku nie ma nic prócz ryżu, oleju, pomidorów i mąki, to wszystko, co mamy. Nie mamy broni - zapewnił inżynier z Libii, który również weźmie udział w ekspedycji. Izrael twierdzi, że utrzymanie blokady Strefy Gazy jest konieczne, by powstrzymać przewóz broni i sprzętu, który mógłby zostać wykorzystany przez rządzących Gazą radykałów z Hamasu.