Krwawy konflikt zbrojny z lat 1950-1953, określany w Chinach jako "wojna, by oprzeć się agresji USA i pomóc Korei", był jedynym w historii przypadkiem bezpośrednich starć na dużą skalę między chińskimi a amerykańskimi wojskami. W rocznicowym przemówieniu Xi Jinping ostrzegł, że Chińczycy są gotowi walczyć z każdym najeźdźcą, który będzie stwarzał problemy "na progu Chin". - Chińczycy nie wywołują kłopotów, ale też się ich nie boją - powiedział. - Nie będziemy biernie przyglądać się jakimkolwiek szkodom wyrządzanym naszej suwerenności (...) Nie pozwolimy nikomu, ani żadnej sile, najechać ani podzielić świętego terytorium naszej ojczyzny - oświadczył przywódca. Słowa wymierzone w USA Xi Jinping nie wspomniał wprost o obecnych napięciach w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, ale komentatorzy oceniają przesycone nacjonalistyczną retoryką wystąpienie jako wymierzone w USA - podał dziennik "South China Morning Post". - W dzisiejszym świecie wszelki unilateralizm, protekcjonizm czy skrajny egoizm są zupełnie niewykonalne. Wszelkie metody szantażu, blokowania i ekstremalnej presji zwyczajnie nie zadziałają - ocenił chiński przywódca. Stosunki pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi są obecnie najgorsze od dziesięcioleci. Waszyngton obwinia Pekin za pandemię COVID-19, zarzuca mu kradzież technologii, nieuczciwe praktyki handlowo-gospodarcze, zastraszanie okolicznych państw i łamanie praw człowieka. Władze ChRL temu zaprzeczają, a na amerykańskie sankcje i karne cła odpowiadają retorsjami. Według rządu ChRL w wojnie koreańskiej zginęło 197 tys. chińskich żołnierzy, których propaganda określa jako "Ochotników Ludowych". Wojna rozpoczęła się w czerwcu 1950 roku od ataku Korei Północnej na Koreę Południową. Chiny przystąpiły do wojny w październiku po stronie komunistycznej Północy, przeciwko kapitalistycznemu Południu wspieranemu przez siły ONZ, głównie z USA. Z Kantonu Andrzej Borowiak