Od początku swego procesu "Inka", która powiedziała, że to Jeremiasz Barański zlecił zabójstwo Dębskiego, ma wzmocnioną ochronę. Do sądu przychodzi ubrana w kamizelkę kuloodporną, w otoczeniu kilku antyterrorystów. Luiza Sałapa, rzecznik Centralnego Zarządu Służby Więziennej powiedziała, że także w areszcie śledczym gdzie przebywa "Inka", jest ona otaczana szczególną opieką. - Kontakt z nią mają tylko jej obrońcy, matka i przyjaciółka. Przesyłki również są szczegółowo kontrolowane - powiedziała rzeczniczka. Wyjaśniła, że paczki "Ince" mogą przesyłać tylko te osoby, które ona sama wskaże. Jeremiasz Barański, pseudonim "Baranina" powiesił się dzisiaj ok. 5. rano na pasku od spodni w celi wiedeńskiego więzienia. Informacje te potwierdził prokurator apelacyjny Zygmunt Kapusta. Rzeczniczka austriackiego resortu sprawiedliwości Elisabeth Zacharia poinformowała, że wczoraj Barański miał widzenie z żoną i że "nie było żadnych oznak, że planował samobójstwo". - W Polsce to niemożliwe, by osoba aresztowana miała ze sobą w celi sznurówki, pasek od spodni, albo np. krawat. Te przedmioty są deponowane i wydawane aresztowanym, gdy np. przekazuje się ich sądowi - tak Sałapa odniosła się do informacji, że "Baranina" powiesił się na pasku od spodni. Oskarżyciel w procesie "Baraniny", prokurator Walter Geyer, dowiedział się o śmierci oskarżonego telefonicznie, w drodze na wiedeńskie lotnisko, skąd miał odlecieć do Warszawy na przesłuchanie dwóch świadków w sprawie zabójstwa Dębskiego. Agencji APA prokurator powiedział, że samobójstwo "Baraniny" nie było dla niego całkowitym zaskoczeniem. W podsłuchanych przez austriacką policję rozmowach telefonicznych, które "Baranina" prowadził ze swojej celi w areszcie śledczym, oskarżony sugerował możliwość odebrania sobie życia, jeśli nie będzie innego wyjścia. - Widział, jak toczy się proces, był przecież bardzo inteligentnym człowiekiem. Sprawa "zamówionych świadków", mających go odciążyć, spaliła na panewce. Wyrok uniewinniający był coraz mniej prawdopodobny. (Barański) był w sytuacji bez wyjścia - powiedział Geyer. Proces miał być wznowiony 19 maja i zakończony jeszcze w tym miesiącu. Jeszcze dzisiaj prokuratura austriacka formalnie umorzy sprawę Barańskiego w związku ze śmiercią oskarżonego - poinformowała APA. Sprawą samobójstwa "Baraniny" zajmie się austriacka prokurator Susanne Waidecker, ta sama, która prowadzi śledztwo w sprawie samobójczej próby Barańskiego z kwietnia. Sędzia Michaela Roeggla-Weiss, która prowadziła proces "Baraniny" powiedziała agencji APA: "Byłam wstrząśnięta". 57-letni "Baranina" został aresztowany w lipcu ubiegłego roku. Prokuratura oskarżyła go, że jako rezydent mafii pruszkowskiej w Wiedniu, wydał polecenie zamordowania Jacka Dębskiego, byłego ministra sportu. Jego proces rozpoczął się pod koniec stycznia. On sam nie przyznawał się do winy, ale obciążały go np. zeznania Haliny G. "Inki", ostatniej osoby, która rozmawiała z Dębskim. Według jej słów to właśnie "Baranina" zlecił zabójstwo byłego ministra. To samo twierdził też były ochroniarz gangstera. Miesiąc temu, 9 kwietnia, Barański został przewieziony do szpitala z objawami zatrucia. Według policji austriackiej, wypił środek czyszczący. Sam Baranina twierdził później, że to policja chciała go otruć. Jego życiu nie zagrażało wtedy niebezpieczeństwo. Proces "Baraniny", już bliski zakończenia, został wtedy odroczony do 19 maja. Obrońca Jeremiasza B. wystąpił z wnioskiem o badanie psychiatryczne swojego klienta, "ponieważ zaczął wątpić w jego poczytalność". Proces rozpoczął się 23 styczniu przed sądem krajowym w Wiedniu. Prokurator Walter Geyer w półtoragodzinnym wystąpieniu zapoznał przysięgłych z założeniami aktu oskarżenia. - Zleceniodawcą zabójstwa (Dębskiego) był oskarżony - powiedział prokurator i dodał, że Jeremiasz Barański zaplanował tę zbrodnię, przebywając w Austrii. Pomagali mu w tym "ludzie, którzy słuchali jego rozkazów, nie zadając zbędnych pytań". Według aktu oskarżenia, motywem zlecenia zabójstwa były rozliczenia finansowa między "Baraniną" a Dębskim. Były minister przelał na konto w Wiedniu 421.502 euro (w przeliczeniu), a oskarżony owo konto "wyczyścił". Austriacka agencja APA pisała, że pieniądze te pochodziły podobno z "niejasnych źródeł". Według austriackiej prokuratury Jeremiasz Barański musiał się obawiać, że były minister wykryje opróżnienie konta. - W tej sytuacji jeden z "żołnierzy" Barańskiego otrzymał zlecenie zabicia Dębskiego - oświadczył prokurator. Jako materiał obciążający oskarżonego, prokurator wymienił m.in. listę rozmów telefonicznych. W nocy z 11 na 12 kwietnia 2001, kiedy zastrzelony został Dębski, Jeremiasz Barański 15 razy rozmawiał telefonicznie z płatnym zabójcą Tadeuszem M. oraz z "Inką", oskarżoną w Polsce o wystawienie Dębskiego zabójcy. "Inka" - Halina G. - zeznawała w marcu w Wiedniu na procesie "Baraniny". Wyraziła przekonanie, że to Barański zlecił zabójstwo Dębskiego. Rankiem 12 kwietnia zabójca poinformował "bossa" o wykonaniu zadania, mówiąc "Elegancko, co?" - zacytował prokurator z nasłuchu telefonicznego. Prokurator Geyer wiele mówił o powiązaniach Jeremiasza Barańskiego z austriacką policyjną grupą operacyjną, która zajmowała się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej (EDOK). Oskarżony był od lat 90. tajnym współpracownikiem EDOK (później rozwiązanej) i - jak powiedział Geyer - inkasował honoraria nawet wtedy, gdy w Niemczech skazano go za przemyt papierosów na dwa lata więzienia z zawieszeniem i wysoką grzywnę, a w Polsce prowadzono śledztwo w związku z podejrzeniem o przemyt alkoholu. - Niektórzy funkcjonariusze policji działali w interesie jego organizacji - powiedział prokurator Walter Geyer. Austriacka agencja pisała, że Barański mógł mieć - według podejrzeń polskich organów ścigania - również związki z zamachem w barze w Warszawie, w którym zastrzelonych zostało pięć osób. O tych podejrzeniach dowiedziała się także EDOK, po czym jej funkcjonariusze odłożyli na bok akta, a Barański otrzymał ochronę policyjną. Władze austriackie nie dowiadywały się ani o podejrzeniach wobec Barańskiego, ani o skazaniu go w Niemczech - mówił Geyer. Według prokuratora, funkcjonariusze z EDOK świadczyli Jeremiaszowi Barańskiemu "znaczne usługi" - nie musiał martwić się o zezwolenie na pobyt w Austrii. - Jeden z funkcjonariuszy EDOK osobiście złożył w jego imieniu wniosek o przyznanie obywatelstwa austriackiego - mówił prokurator. Barański uzyskał obywatelstwo austriackie w 1998 roku. Kiedy, w związku z zabójstwem Dębskiego, nastąpić miało zatrzymanie Barańskiego, EDOK usiłowała objąć go programem ochrony świadków FBI i wyekspediować z Austrii - mówił prokurator. Nawet w areszcie śledczym "Baranina" był na bieżąco informowany o wynikach prowadzonego przeciw niemu śledztwa. Umożliwiał to oficer EDOK, który regularnie spotykał się z obrońcą oskarżonego. Prokuratura zarzucała Barańskiemu zlecenie zabójstwa Dębskiego, przynależność do organizacji przestępczej oraz uzyskanie austriackiego obywatelstwa w niewyjaśnionych - być może sprzecznych z prawem - okolicznościach. Barański i jego obrońca Karl Bernhauser zdecydowanie zaprzeczyli zarzutowi zlecenia zabójstwa Dębskiego. Bernhauser wyraził przekonanie, że domniemany zabójca Dębskiego (został znaleziony martwy w celi w Warszawie) "został zamordowany, ponieważ mógłby udowodnić, że znajdował się w odległości 400 kilometrów od miejsca zbrodni". Zdaniem obrońcy, "pan Barański stał się problemem. Chciano załatwić EDOK. A EDOK można załatwić tylko w ten sposób, że powie się, iż B. jest supergangsterem". Oskarżony zaprzeczał postawionemu przez prokuratora zarzutowi, jakoby odgrywał przywódczą rolę w organizacji przestępczej. Jeremiasz Barański oświadczył też, że nie miał nic wspólnego z oblaniem kwasem polskiej prokurator, która kiedyś prowadziła przeciw niemu śledztwo, podobnie jak nie miał nic wspólnego z zamachem na bar. Oskarżony utrzymywał, że obywatelstwo austriackie otrzymał całkowicie legalnie. Zaprzeczył, jakoby interweniował w tej sprawie wysoki funkcjonariusz EDOK, który miał za to otrzymać 36.336 euro. Jeremiasz Barański, który miał podwójne obywatelstwo, odpowiadał przed sądem jako obywatel austriacki i wobec tego nie zwrócił się do ambasady o opiekę prawną, czy pomoc. Barański, "Inka" i zabójstwo Dębskiego Były szef sportu Jacek Dębski został zastrzelony w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 roku przed restauracją na warszawskiej Saskiej Kępie. Odnaleziony na ulicy w pobliżu Mostu Poniatowskiego przez przechodnia, trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie i zmarł po kilku godzinach. Dębski i Jeremiasz Barański to dalecy kuzyni, ich rodzina pochodziła z Wołynia. O pokrewieństwie Dębski miał się dowiedzieć przypadkiem, około roku przed swoją śmiercią. Według prokuratury, motywem zabójstwa Dębskiego było zagarnięcie przez "Baraninę" równowartości 400 tys. dolarów, które Dębski wpłacił na konto austriackiego banku. W sprawie pojawia się też Halina G. ps. "Inka", ostatnia osoba, która widziała Dębskiego żywego. Od 1998 r. miała pracować dla "Baraniny". Prokurator zarzuca "Ince", że 11 kwietnia 2001 r. na polecenie Jeremiasza Barańskiego przekazane przez telefon komórkowy wyprowadziła Dębskiego z restauracji, gdzie były minister ze swymi znajomymi świętował urodziny. Gdy spacerowali nad Wisłą, podszedł do nich zabójca i z bliskiej odległości strzelił Dębskiemu w głowę. Prokuratura ustaliła, kto zabił Dębskiego. Miał to zrobić Tadeusz M. ze Śląska, człowiek "Baraniny" podejrzewany także o inne przestępstwa. Latem 2002 r. przebywał w jednym ze śląskich aresztów, gdy nieoczekiwanie przetransportowano go do Warszawy i postawiono mu zarzut zabójstwa Dębskiego. Nad ranem następnego dnia Tadeusz M. już nie żył. Powiesił się w celi mokotowskiego więzienia. Proces "Inki" toczy się w Warszawie. Rzeczniczka austriackiego resortu: cele kontrolowano co godzinę Według rzeczniczki austriackiego resortu sprawiedliwości Elisabet Zacharii, cele w areszcie, w którym przebywał Barański, były zwykle kontrolowane co godzinę, a jeśli zdarzały się opóźnienia, to nie większe niż o 15 minut. Zawęża to czas, w którym Barański popełnił samobójstwo. Rzeczniczka oświadczyła, że nie widziano powodu, by zabierać Barańskiemu pasek. Zwróciła uwagę, że "Baranina" miał w swej celi telewizor i że mógłby wykorzystać przewód zasilający do popełnienia samobójstwa. Premier: ważni świadkowie muszą być lepiej chronieni - Widać wyraźnie, że niezależnie czy to jest Polska czy Austria czy inny kraj, ważni świadkowie muszą być lepiej chronieni - tak premier Leszek Miller odniósł się do informacji o tym, że Jeremiasz Barański "Baranina" popełnił samobójstwo w wiedeńskim areszcie. Premier powiedział dzisiaj dziennikarzom, że poprosił ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka oraz polskie służby, aby "szybko dostarczyły wyczerpujące informacje, jak to się stało". - Natomiast niewątpliwie oznacza to tyle, że więźniowie, świadkowie którzy mogą dostarczyć ważnych informacji dla sądu, powinni być bardziej strzeżeni - niezależnie, czy w Polsce, czy w Austrii, czy w jakimkolwiek innym kraju - uważa Miller. Zapytany, czy wydarzenie to nie skłania do zwiększenia ochrony zeznającej w procesie "Baraniny" Haliny G. "Inki", która jest oskarżona w Polsce o wystawienie Dębskiego zabójcy, premier odpowiedział, że "bardzo możliwe, iż jest to potrzebne". "Inka" zeznawała w marcu w Wiedniu na procesie "Baraniny". Wyraziła przekonanie, że to Barański zlecił zabójstwo Dębskiego. Olejnik: w tych samobójstwach jest coś zastanawiającego Jest to coś głęboko zastanawiającego, ale wstrzymuję się od komentarzy - przyznał zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik, pytany o ocenę faktu, że że dwie główne osoby podejrzane w sprawie zabójstwa Jacka Dębskiego popełniły samobójstwa. Olejnik, który nadzoruje pion polskiej prokuratury zwalczający przestępczość zorganizowaną, powiedział, że po śmierci "Baraniny" trzeba będzie umorzyć te śledztwa, w których miał on zarzuty, lub - jak powiedział - "mógł je mieć". Dodał, że chodzi m.in. o główne śledztwo wobec "Baraniny" - za zlecenie zabójstwa Dębskiego. Olejnik uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy "Inka - oskarżona przed polskim sądem o pomocnictwo w zabójstwie Dębskiego - powinna mieć teraz wzmocnioną ochronę. - W każdej sytuacji, jeśli dojdziemy do wniosku, że trzeba wzmóc bezpieczeństwo danej osoby, będziemy podejmować odpowiednie środki, ale nie będziemy z oczywistych powodów o tym informować - dodał. Adwokat "Inki": samobójstwo "Baraniny" zaskoczeniem Adwokat "Inki" Waldemar Puławski zastanawia się dlaczego "Baranina" zabił się przed zapadnięciem wyroku w swojej sprawie. Rozważa także, czy po śmierci "Baraniny" zasadny jest zarzut pomocy w zabójstwie Dębskiego, stawiany "Ince". - Zadaję sobie pytanie, dlaczego "Baranina" zabił się teraz, a nie po zapadnięciu wyroku w jego sprawie - powiedział Puławski. Dodał, że doszło do specyficznej sytuacji. Zarówno zleceniodawca jak i wykonawca zabójstwa Dębskiego nie żyją. - Zastanawiam się więc czy zarzut postawiony mojej klientce jest nadal trafny - powiedział. Puławski podkreśla, że to sąd zdecyduje, czy Halina G. -"Inka" rzeczywiście pomagała w zabójstwie b. ministra Jacka Dębskiego czy też była tylko niemym świadkiem. - W moim przekonaniu, śmierć "Baraniny" będzie miała istotny wpływ na ocenę zasadności zarzutu postawionego mojej klientce - powiedział. Mecenas nie sądzi, że "Baranina" załamał się psychicznie, ponieważ jego zdaniem, nie było ku temu powodu. Wyrok jeszcze nie zapadł; "Baranina" nie wiedział, na jak długo trafi do więzienia. - Tadeusz Maziuk miał powody; był oskarżony o zabójstwo. Ale Barański, taki silny człowiek? - zastanawiał się mecenas.