Mieszkaniec Dallas wywołał przerażenie, kiedy kilka dni temu podczas antraktu sypnął proszkiem w kierunku orkiestry Metropolitan Opera w Nowym Jorku. W obawie, że działania mężczyzny mają podłoże terrorystyczne, operę przerwano, a na miejscu zjawiła się policja, która wszczęła śledztwo. Choć funkcjonariuszom udało się ustalić tożsamość mężczyzny, nie został oskarżony o popełnienie przestępstwa - donosi "The Guardian". Jak się okazało, podejrzany proszek był prochami zmarłego na raka przyjaciela. Kaiser obiecał mu, że po śmierci rozrzuci jego prochy w różnych gmachach oper. Wszystko po to, by jak przyznał "przyjaciel mógł już na zawsze cieszyć się piękną muzyką". Roger Kaiser przeprosił i przyznał, że ten "słodki gest dla swojego przyjaciela" poszedł niezgodnie z planem i okazał się błędem. "The Guardian" donosi, że w Metropolitan Opera przeprosiny przyjęto i wybaczono, tę nietypową miłość do muzyki klasycznej.