Jak podały brytyjskie media, wbrew zapowiedziom naukowców, iż w rejonie Great Yarmouth wysokość spiętrzonej przez wiatr fali wyniesie ponad trzy metry powyżej normalnej wysokości, wzrost wyniósł tylko około dwudziestu centymetrów. Największa od ponad pól wieku fala uderzyła w wybrzeże Norfolk w piątek rano. Zagrożenie okazało się jednak mniejsze niż przewidywano - tylko w kilku punktach doszło do niegroźnego przerwania wałów przeciwpowodziowych. Fala nadal jednak zagrażać będzie do końca dnia innym wybrzeżom Anglii w rejonach Kent czy Lincolnshire a nawet samego Londynu. W równie zagrożonej Holandii wyższa od normalnej o kilka metrów fala uderzyła rano w piątek w wybrzeże, nie powodując jednak poważniejszych problemów. Przede wszystkim zaś uderzenie wytrzymały tamy i zapory przeciwpowodziowe. W porcie Rotterdamu po raz pierwszy od zbudowania w 1997 roku zamknięta została specjalna bariera ochronna. Wstrzymano też - do godziny 18.00 w piątek - wszelki ruch statków. Holenderscy synoptycy przewidują jednak wzdłuż całego wybrzeża silne wiatry o prędkości przekraczającej sto kilometrów na godzinę. Zarząd lotniska międzynarodowego Schiphol w Amsterdamie ostrzegł pasażerów, by spodziewali się "ewentualnych opóźnień czy odwołania lotów". Pozostaje wstrzymany też ruch promowy. Zdaniem władz holenderskich, przed południem w piątek sytuacja poprawiła się na południu - na północy kraju natomiast pozostaje groźna. Przewiduje się, że wysokość spiętrzonej fali może przekroczyć tam cztery metry ponad normalny poziom. Po raz ostatni tak wysoka fala uderzyła we wschodnią Anglię i Holandię w 1953 roku. Wysokość fali przekroczyła wówczas normalny poziom aż o 3,28 metra. Ponad dwa tysiące ludzi zginęło wówczas w wyniku uderzenia wysokiej fali i powodzi w Holandii i Wielkiej Brytanii.