Bazą dla zagranicznych dziennikarzy w Iraku jest centrum prasowe w Ministerstwie Informacji w Bagdadzie. Tylko z tego budynku można porozumieć się ze światem i to właśnie z dachu tego gmachu korespondenci RMF nadają do Polski swoje relacje. Wydaje się, że dla Irakijczyków goszczenie zagranicznych ekip reporterskich to niezły interes. Wszyscy muszą płacić za możliwość pracy w Bagdadzie. Najwięcej płacą telewizje - kwoty sięgają kilku tysięcy dolarów dziennie. Stacje radiowe płacą kilkaset dolarów na dobę. Medialni giganci (np. CNN, BBC) mają tam większe ekipy i własne biura w centrum prasowym resortu informacji. Każdy dziennikarz ma swojego opiekuna-przewodnika. To on decyduje, z kim można rozmawiać i co fotografować, nawet wyjazd poza rogatki Bagdadu wymaga specjalnego zezwolenia. Za złamanie tych reguł grozi tylko jedno: wydalenie z Iraku. Zupełnie inaczej pracują dziennikarze iraccy. Główne wydanie dziennika w tamtejszej telewizji poświęcone jest przede wszystkim temu, co powiedział Saddam Husajn. Ponieważ iracki prezydent nie opuszcza ostatnio swych pałaców, dziennik ubarwia kilkuminutowy teledysk. Widzowie mogą więc zobaczyć, jak ich przywódca poluje, odwiedza szkoły i szpitale, podaje rękę dzieciom, przyjmuje paradę wojsk i uśmiecha się szeroko do wszystkich.