Rosyjski prezydent nie kieruje się ideologicznymi pobudkami, lecz korzyściami dla prowadzonej przez siebie polityki. Na Ukrainie zamierza przejąć część jej terytorium, natomiast w Europie Zachodniej poprzez kontrolowanych i zależnych od siebie polityków koncentrować się na demontażu Unii Europejskiej - pisze Marek Połoński z Defence24.pl. Rosja prowadząc politykę zagraniczną dla osiągnięcia celów geopolitycznych działa wielowątkowo, wykorzystując operacje militarne, polityczne oraz gospodarcze. Wszystkie te elementy są wspierane działaniami propagandowymi (Russia Today) oraz wywiadowczymi (Służba Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej oraz Główny Zarząd Wywiadowczy). Wszelkie działania Moskwy od wieków planowane są długofalowo. Najważniejszym obecnie planem Kremla jest utworzenie Unii Euroazjatyckiej będącej przeciwwagą dla Unii Europejskiej. Jego istotą jest nie tylko wciągnięcie do tego projektu państw byłego ZSRR, ale również poszerzenie swoich wpływów w głąb Europy. W tym celu Kreml poszukuje swoich politycznych sojuszników w europejskich partiach, głównie eurosceptycznych. Rozbita Grupa Wyszehradzka Kiedy 10 lat temu Unia Europejska rozszerzała się na Wschód, jej zachodni politycy obawiali się, że kraje Europy Wschodniej będą domagały się radykalnej polityki antyrosyjskiej. Dzisiaj sytuacja jest diametralnie inna. Czechy oraz Słowacja wybrały prorosyjski kurs, natomiast Victor Orbán wprost przedstawia Władimira Putina jako męża stanu. W całej Grupie Wyszehradzkiej, która od dawna przeżywa problemy, tylko Polska opowiada się za twardą linią wobec Moskwy. Nikt nie przewidział takiej różnicy zdań w kwestii Rosji i wydaje się, że Grupa Wyszehradzka jako format polityczny po prostu się zużyła. Na Węgrzech Putin wziął pod swoje skrzydła trzecią co do wielkości partię w kraju. Ruch na Rzecz Lepszych Węgier (Jobbik) ma zwolenników ubierających się w nazistowskie mundury oraz prowadzi antysemicką retorykę, wyrażając zaniepokojenie "izraelską kolonizacją Węgier". Putin szybko zorientował się, że partia ta może być alternatywą dla innych ugrupowań prowadzących politykę oszczędnościową i niepopularną liberalizację gospodarczą Węgier. W maju 2013r. Kreml poprzez rosyjskich nacjonalistów, zaprosił na spotkanie w prestiżowym Uniwersytecie Moskiewskim szefa Jobbika, Gábora Vonę, który spotkał się przy okazji z najważniejszymi politykami Rosyjskiej Dumy, w tym z szefem komisji ds. energetyki Iwanem Graczewem. Na stronie internetowej Jobbika wizytę charakteryzowano jako przełomową w jej historii jednocześnie uznając, że rosyjscy przywódcy traktują Jobbika jako poważnego partnera. Na tej samej witrynie wielokrotnie krytykowano "euroatlantyckie" połączenie Węgier i Unii Europejskiej. Ostatnio jej politycy coraz głośniej podnoszą kwestię referendum w Rumuni oraz Słowacji, w których mieszka wielu rdzennych Węgrów. Wobec wzrostu poparcia węgierskich nacjonalistów, Victor Orbán i jego centroprawicowy Fidesz również zaczęli spoglądać w kierunku Rosji. Budapeszt niedawno podpisał z Rosją umowę na budowę dwóch nowych reaktorów nuklearnych w elektrowni jądrowej Paks. Na ten cel Moskwa planuje pożyczyć Węgrom 10 mld euro. W ten sposób Węgry jeszcze bardziej uzależnią się energetycznie od Rosji. Jeszcze dalej chce pójść Jobbik, bowiem proponuje on wystąpienie Węgier ze struktur UE i wejście do Unii Euroazjatyckiej. Praga krytykuje sankcje zachodnie wobec Czeski rząd jednoznacznie krytykuje działania Rosji na Ukrainie, przede wszystkim zajęcie Krymu. Jednocześnie wypowiada się przeciw jakimkolwiek działaniom UE, które - zdaniem Pragi - Kreml mógłby odczytać jako pretekst do eskalacji konfliktu z Zachodem. Premier Bohuslav Sobotka odniósł się krytycznie do trzeciej fali sankcji gospodarczych wobec Rosji oraz wobec rozmieszczenia dodatkowych wojsk NATO w Europie. Za czołowego zwolennika wzmacniania czesko-rosyjskich stosunków gospodarczych uchodzi prezydent Milos Zeman. W przeszłości apelował o zwiększenie poziomu rosyjskich inwestycji w Czechach. Do jego bliskich współpracowników należy m.in. członek czeskiej firmy kontrolowanej przez rosyjski koncern naftowy Łukoil, Martin Nejedlýy. Tygodnik "Respekt" wielokrotnie pisał, że Łukoil finansował lewicową partię Zemana - SPOZ, choć otoczenie prezydenta temu zaprzecza. Przez ostatnie lata czeskie firmy z dużym wsparciem zarówno prawicowych jak i lewicowych polityków, starały się odzyskać swoje tradycyjne pozycje na rynku rosyjskim, utracone podczas transformacji w latach 90-tych. Podobnie jak Zeman, przeciwko unijnym sankcjom wypowiada się Premier Słowacji Robert Fico. Niebezpieczeństwa upatruje w zwiększaniu obecności NATO w Europie Wschodniej. Mimo, iż Fico nigdy nie poszedł w swoich prokremlowskich deklaracjach tak daleko jak Orbán, w słowackich mediach przekonuje, że Moskwy bać się nie trzeba. Poprzez rurociąg biegnący przez Słowację drogą zwrotną z Europy do Ukrainy można by przesłać do 30 mld sześciennych gazu rocznie. Kiedy Kijów w 2014r. zapytał Słowaków, czy mógłby kupować tą drogą gaz, najpierw zapanowało milczenie, a następnie rząd w Bratysławie powoływał się na problemy techniczne oraz prawne. Po zdecydowanej interwencji Białego Domu udostępniono mały rurociąg, który dostarczy zaledwie 1 procent gazu, jaki Ukraina zamierzała kupić z Europy. Robert Fico kilka lat temu był specjalnym gościem Putina na kongresie Jednej Rosji, a w ubiegłym roku zaprosił Prezydenta Rosji na 70-lecie słowackiego powstania narodowego w czasie II wojny światowej. Ludzie tacy jak Fico, Zeman czy Vona są pod ogromnym wrażeniem sukcesów Putina. Po jednej stronie widzą UE mającą ogromne kłopoty z podejmowaniem decyzji, a z drugiej strony Kreml podejmujący trudne decyzje bez zastanowienia. Putin jak profesjonalny oficer rekrutacyjny, wykorzystuje zauroczenie tych polityków między innymi poprzez więzi gospodarcze. Za pomocą spółek o bardzo zagmatwanej strukturze własności, przez lata skupował środkowoeuropejskie banki, sieci energetyczne, rafinerie ropy oraz sieci przesyłowe gazu. Wymienieni wcześniej politycy przystają na to mając nadzieję, że obiecując wyborcom tańszą energię, dłużej zachowają władzę. Bałkanom bliżej do Rosji W niedawnym sondażu jedna czwarta mieszkańców Bułgarii stwierdziła, że pragnie, aby ich kraj stał się częścią Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej wraz z Rosją, Białorusią i Kazachstanem. Rząd w Sofii od dłuższego czasu podejrzewany jest o bycie koniem trojańskim Moskwy. Stosuje taktykę polegającą na zachowaniu dobrych stosunków z Moskwą, ale jednocześnie nie chce drażnić Brukseli. Kiedy UE zażądała wstrzymania budowy South Streamu, który pozwalałby na ominięcie Ukrainy, bułgarski rząd posłuchał. Ale to nie ma nic wspólnego ze społecznymi nastrojami, bowiem ogromna część ludności identyfikuje się z Rosjanami. Te nastroje wykorzystuje Ataka, która zdecydowanie poparła rosyjską aneksję Krymu. Jej liderzy utrzymują bliskie kontakty z pracownikami rosyjskiej ambasady. Ponadto niejasne jest źródło finansowania Ataki. Bułgarzy uważają, że tak jak Rosja są przegranymi nowego porządku europejskiego, a ostatnie 25 lat obniżyło pozycję ich kraju. Słowenia i Chorwacja nie mają wielkiego problemu z Putinem i sankcje wobec Rosji im się nie podobają. Serbia całkowicie identyfikuje się z Rosją, a rosyjskie firmy sprawują kontrolę nad najważniejszymi firmami gazowymi i naftowymi. Premier Macedonii usiłuje zbudować kopię putinowskiego systemu, niszcząc przy tym wszelką opozycję. Jedynie Rumunia nie ciągnie w stronę Moskwy i jest wyjątkiem na Bałkanach tak, jak Polska w Grupie Wyszehradzkiej. Flirt z zachodnią skrajną prawicą Pomysł współpracy ze skrajną prawicą pojawił się na Kremlu w 2008r., kiedy węgierski Jobbik poparł rosyjską interwencję w Gruzji. Po stronie Rosji opowiedziały się wówczas populistyczne ugrupowania w Bułgarii i na Słowacji. Od tego czasu propagandowy wpływ Rosji zdołał dotrzeć do Europy Zachodniej.Były czasy, kiedy sojusznicy Moskwy rekrutowali się głównie z lewicy. Wciąż istnieją prorosyjskie partie komunistyczne, ale w ostatnim czasie sympatia dla Rosji widoczna jest głównie wśród nacjonalistycznej prawicy. Znamienne jest, że w charakterze obserwatorów Moskwa zaprosiła na krymskie referendum przedstawicieli Jobbika, Frontu Narodowego, Vlaams Belang, Wolnościowej Partii Austrii, włoskiej Ligi Północnej a także polskiej Samoobrony. W Europie Zachodniej grzmi po ostatnich doniesieniach prasowych, wedle których Front Narodowy Marine Le Pen wziął od rosyjskiego banku First Czech-Russian Bank pożyczkę w wysokości 9 mln USD. Pojawiają się spekulacje, że Władimir Putin próbuje w krajach UE kupować swoje wpływy. Le Pen jednak od początku swojej kariery politycznej nie ukrywa sympatii do rosyjskiego prezydenta. Podczas jej wizyty w Moskwie 11 kwietnia 2014r., liderkę francuskiej ultraprawicy przyjmowali wicepremier Dimitrij Rogozin i przewodniczący Dumy Państwowej Siergiej Naryszkin. Ona sama odwiedziła Krym już w 2013r. Francuscy nacjonaliści podzielają poglądy Putina na zjednoczoną Europę oraz globalizację. Rząd w Kijowie uznają za nielegalny, natomiast krymskie referendum w ich mniemaniu było legalne. Francuska skrajna prawica jest głównym sojusznikiem Rosji w Europie Zachodniej, przy czym należy podkreślić, iż uzyskała najlepszy wynik wyborczy do Europarlamentu. Władimir Putin zyskał więc poważnego gracza politycznego na europejskiej scenie. Marine Le Pen jest nie jedynym przyjacielem Putina na europejskiej prawicy. W marcu, natychmiast po krymskim referendum, lider włoskiej Ligi Północnej Mateo Salvani oświadczył podczas konferencji prasowej: "Niech żyje referendum na Krymie". Dla polityka opowiadającego się za oderwaniem północnych Włoch od reszty kraju, poparcie separatystów jest logiczne. Podobnie zresztą można powiedzieć o szefie rządu Szkocji i liderze Partii Narodowej. Alex Salmond, który domaga się oderwania Szkocji od Wielkiej Brytanii, twierdzi, że Putin przywrócił Rosjanom dumę, a sam naród rosyjski uważa za fantastyczny. Sympatii dla prezydenta Rosji nie kryje również szef brytyjskiej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigel Farage. Twierdzi on, że osobiście nie popiera metod Putina, to jednak podziwia zręczność, z jaką ogrywa Unię Europejską oraz USA. Co do Ukrainy, to oskarża Zachód o sprowokowanie Rosji do działania poprzez rozbudzenie europejskich aspiracji tego kraju. Rosja ma w Grecji nowego sojusznika Gospodarcze problemy greckiego społeczeństwa spowodowały wzrost poparcia dla skrajnych ugrupowań politycznych. Grecka partia faszystowska Złoty Świt nigdy nie ukrywała swoich bliskich związków z rosyjską prawicą, za pośrednictwem której prawdopodobnie ugrupowanie Nikosa Michaloliakosa jest finansowane. Odbywający karę pozbawienia wolności Michaloliakos otrzymał list od Aleksandra Dugina, w którym wyraził on poparcie dla jego działań. Ateny nie zablokowały decyzji UE o przedłużeniu dotychczasowych sankcji wobec osób i firm z Rosji wpisanych na czarną listę. Aleksis Tsipras, nowy premier Grecji i lider skrajnie lewicowej SYRIZ-y, która wygrała niedzielne wybory, jest jednak przeciwnikiem nowych restrykcji gospodarczych. Jego stanowisko może utrudnić wspólną politykę UE wobec Rosji, której sympatię Tsipras okazje od dawna. Podczas majowej wizyty w Moskwie oskarżył Kijów o dopuszczenie do rządu "faszystów i neonazistów". Nie miał oporów przed spotkaniami z osobami z czarnej listy sankcji UE i USA, a ponadto poparł nieuznane przez świat referendum na Krymie. Mało tego, rzecznik partii Costas Isychos jesienią chwalił "imponujące kontrataki" separatystów, zaś europosłowie Syrizy głosowali przeciw ratyfikacji umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina. W ostatnim czasie SYRIZA złagodziła swój ton między innymi wycofując się z postulatu opuszczenia NATO, ale zaraz po zaprzysiężeniu rządu, minister energetyki i lider skrajnie lewicowej frakcji tej partii Panagiotis Lafazanis wypalił, że Ateny są przeciw jakimkolwiek sankcjom wobec Rosjan. Nikos Kodzias, nowy szef greckiego MSZ, wielokrotnie wypowiadał się, że sankcje nie leżą w interesie Grecji, oskarżając jednocześnie Niemcy o europejską dyktaturę. 64-letni Kodzias to były komunista. Bloomberg podaje, że w latach 80. chwalił władze PRL za represje wobec "Solidarności". Według "Financial Times" utrzymuje relacje z Aleksandrem Duginem, którego w 2013r. zaprosił na wykład na Uniwersytecie w Pireusie (Kodzias wykładał tam teorię polityki). Populistyczny ANEL jest jeszcze bardziej prorosyjski od SYRIZ-y. Szef ANEL-u Panos Kamenos, który w nowym rządzie Grecji został ministrem obrony, dwa tygodnie temu pojechał do Moskwy. Spotkał się m.in. z przewodniczącym komitetu ds. zagranicznych Dumy i wiceprzewodniczącym komitetu ds. obrony. "Financial Times" twierdzi, że Kamenos zna się z rosyjskim miliarderem Konstantinem Małofiejewem, który jest na czarnej liście sankcji UE i USA, a według Kijowa finansował prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. Współpraca europejskich nacjonalistów z Rosją opiera się na walce ze wspólnym przeciwnikiem. Jest nią Unia Europejska oraz umiarkowane ugrupowania polityczne zarówno po prawej, jak i lewej stronie, krytykujące rząd w Moskwie, a zwłaszcza działania na Ukrainie. W chwili obecnej poparcie dla Moskwy deklarują tacy politycy, jak lider holenderskiej Partii Wolności Gert Bilders. A jest to polityk znany ze swojej proamerykańskiej i liberalnej pozycji, bardzo dalekiej od paternalizmu reprezentowanego przez Putina. Bilders przekonuje, że Bruksela oferująca wielomiliardową pomoc Ukrainie, podporządkowuje interesy europejskich podatników swoim politycznym chimerom, a w szczególności dalszemu rozszerzaniu UE na wschód. W tym jego stanowisko jest zbieżne z interesami Kremla. W maju 2014 roku, za zamkniętymi drzwiami ekskluzywnego pałacu Lichtenstein w Wiedniu, odbyło się niezwykle ważne spotkanie. Rosyjski miliarder oraz założyciel pro-kremlowskiej fundacji Świętego Bazylego Wielkiego, Konstantyn Malofew zorganizował przyjęcie dla radykalnych konserwatystów i prawicowych populistów. Z informacji szwajcarskiego "Tagesanzeiger" obecni byli przywódcy austriackiej FPÖ, francuskiego Frontu Narodowego, a także bułgarskich prawicowych ekstremistów Ataka. Spotkali się oni z rosyjskimi kolegami, wśród których był dawny nacjonalista-bolszewik Aleksandr Dugin. Ten najbardziej wyrazisty gość tego spotkania jest socjologiem i znanym publicystą, umacniającym bliskie już relacje z założycielami partii "Jedna Rosja". Propaguje konserwatywny i nacjonalistyczny pogląd na koncepcję "Eurazjatyzmu" i przepowiada upadek zachodniego świata. Jest jednym z głównych ideologów Unii Euroazjatyckiej. Unia powinna rozpocząć śledztwo Rosja okazała się wyjątkowo skuteczna w infiltracji środowisk politycznych na mapie całej Europy. W większości są to partie eurosceptyczne, przychylne Rosji, a jednocześnie negatywnie nastawione wobec mniejszości narodowych i etnicznych. Władimir Putin poprzez wspieranie partii europejskich dąży do destabilizowania Europy, co w dłuższej perspektywie uniemożliwi dalsze rozszerzenie Unii Europejskiej i sprzyjać będzie dojściu do władzy w Europie przyjaznych Rosji polityków. Im więcej Eurosceptyków będzie w Parlamencie Europejskim, tym więcej polityków skupi się na rozbijaniu jedności EU. Na tym w tej chwili Putinowi najbardziej zależy. Rosja jest bardzo zainteresowana uzyskaniem możliwości bezpośredniego wpływania na decyzje unijnego parlamentu. Między innymi po to, aby utrzymać swe wpływy, zwłaszcza na europejskim rynku energetycznym. Unijne instytucje powinny rozpocząć śledztwo w sprawie źródeł finansowania ultraprawicowych partii. Jeżeli ich związki z Rosją zostaną udowodnione, należy ten fakt nagłaśniać i wprowadzić przeciw Rosji retorsje, które uniemożliwiłyby jej w przyszłości udzielanie takiej pomocy partiom czy to europejskiej prawicy czy lewicy. Mimo, że skrajna prawica nie zdołała stworzyć znaczącej siły w unijnym parlamencie, prorosyjskie siły uzyskały w nim bardzo mocną reprezentację. Unia Europejska sama w sobie nie posiada mechanizmów mogących prowadzić kontratak do takiej polityki. Nie po raz pierwszy dochodzi do paraliżu ogromnej maszyny biurokratycznej w zderzeniu z prawdziwymi wyzwaniami geopolitycznymi. Władimir Putin doskonale o tym wie i będzie z całą konsekwencją i cynizmem wykorzystywał wszystkie słabości. W najbliższym czasie należy się spodziewać coraz bardziej radykalnego stanowiska w Polsce ze strony partii antysystemowych. Dlatego istotne jest, aby Polacy potrafili odróżnić, czy są to partie działające w interesie państwa i jego obywateli, czy tylko w imieniu partii politycznej i zewnętrznego sponsora. Zachodni decydenci prawdopodobnie nie wiedzą, jak wygląda realny układ władzy w Rosji, kto jest od kogo zależny. Bardzo trudno dzisiaj jest sensownie przewidywać, czy zmiany na Kremlu są w ogóle możliwe, bowiem cały tamtejszy układ polityczny jest bardzo nieprzejrzysty. Angela Merkel czy Francois Hollande wciąż żywią nadzieję, że presja ekonomiczna, która została wywarta na Rosję, zmusi Władimira Putina do zmiany swojej polityki bądź wycofania się. Nadzieje europejskich przywódców mogą być jednak iluzją. Marek Połoński