Dwaj mężczyźni prawdopodobnie dostali się na pokład chińskiego masowca Top Grace, gdy ten cumował w Durbanie w marcu. Ich obecność odkryta została dopiero po wyjściu statku w morze 28 marca. Załoga postanowiła pozbyć się pasażerów na gapę. W tym celu jednostka zbliżyła się do brzegów południowoafrykańskiej prowincji KwaZulu-Natal i tam wrzuciła mężczyzn do wody, wcześniej dając im kamizelki ratunkowe i po butelce wody. Niektóre źródła wspominają także o prowizorycznej tratwie - informuje portalmorski.pl. Dwaj Tanzańczycy zdołali dopłynąć do plaży Zinkwazi, gdzie znaleziono ich wygłodzonych i zmęczonych. Na miejscu zjawiła się policja i służby ratunkowe. Mężczyźni mieli wiele szczęścia. Załoga masowca wyrzuciła ich w pobliżu ujścia rzeki Tugela, które znane jest z tego, że upodobały je sobie wielkie białe rekiny, rekiny tygrysie, młotowate i żarłacze. Łut szczęścia Mężczyźni znaleźli się za burtą i, jak twierdzą, na horyzoncie nie było widać brzegu. Tanzańczycy utrzymują, że spędzili w wodzie dwa dni. Tylko zrządzenie losu sprawiło, że prądy Oceanu Indyjskiego wyrzuciły ich na brzeg, a nie porwały na pełne morze, gdzie prawdopodobnie nigdy by ich nie odnaleziono - informuje Daily Mail. Gapowicze twierdzą, że zostali wyrzuceni za burtę w obawie, że mogą być zakażeni koronawirusem. Zarówno rozbitkowie, jak i członkowie załogi, zostali przebadani. Jak donosi Daily Mail, obecnie oczekują na wyniki. Po tym, jak Top Grace dopłynęła do południowoafrykańskiego porty Richards Bay, załoga została przechwycona przez lokalną policję. Kapitan i sześcioosobowa załoga zostali oskarżeni o próbę morderstwa. W piątek mają ponownie stanąć przed sądem.