Sędzia James Whittemore nie zgodził się na na ponowne założenie Schiavo rurki do sztucznego odżywiania, o co wystąpili rodzice pogrążonej od 15 lat w śpiączce kobiety. W 1990 roku w następstwie ataku serca doznała ona nieodwracalnego uszkodzenia mózgu i według lekarzy znajduje się w "stanie trwałej wegetacji". Rurkę wyjęto w ubiegły piątek, gdy sąd stanowy ostatecznie przychylił się do wniosku Roberta Schiavo jako męża i prawnego opiekuna chorej o niezapobieganie jej śmierci. Był to finał postępowania odwoławczego, toczącego się przed sądami stanowymi Florydy przez ubiegłe pięć lat. By udaremnić wykonanie tej decyzji, zdominowany przez republikanów Kongres USA uchwalił ustawę, która podporządkowała sprawę Schiavo jurysdykcji sądów federalnych. Ustawę tę zaraz potem zatwierdził prezydent George W. Bush. W trakcie wczorajszego przesłuchania przez sędziego Whittemore'a rodzice 41-letniej Schiavo, Bob i Mary Schindler, wskazywali, że w dotychczasowym postępowaniu sądowym ignorowano prawo ich córki do praktykowania religii oraz do uczciwego procesu. Państwo Schindler zyskali w ostatnich tygodniach silne wsparcie działaczy antyaborcyjnych i chrześcijańskich konserwatystów, którzy prowadzili na ich rzecz lobbying w Waszyngtonie. By uchwalić ustawę w sprawie Schiavo, Kongres przerwał swe wakacje wielkanocne, a prezydent specjalnie przybył do Waszyngtonu ze swego rancza w Teksasie, by w poniedziałek rano ustawę tę podpisać. Prawnicy rodziny sparaliżowanej kobiety złożyli już apelację. Na wyrok sądu apelacyjnego raczej nie trzeba będzie długo czekać. Zmiana wyroku wydaje się jednak teraz coraz mniej prawdopodobna. Rodzinie Schievo pozostanie jeszcze Sąd Najwyższy, ale ten w przeszłości już raz orzekł, że nie ma podstaw zajmować się tą sprawą. Trudno oczekiwać, by miało się to teraz zmienić. Przeczytaj także: Wołanie o śmierć