O sprawie zmagającej się z nowotworem Elizabeth Sedway, której uniemożliwiono powrót do domu, pisze serwis CNN. Wyproszona z samolotu pasażerka przedstawiła incydent na Facebooku. "Wyrzucono mnie z pokładu, ponieważ nie miałam zaświadczenia lekarskiego zezwalającego mi na loty. Wszyscy ci ludzie czekali w samolocie, a ja byłam z niego wyprowadzana, jak jakaś kryminalistka albo osoba zaraźliwie chora. I to tylko dlatego, że mam raka i nie posiadałam zaświadczenia lekarskiego" - napisała w poście Sedway. Kobieta świętowała na Hawajach rocznice ślubu. W poniedziałek miała wrócić do Kalifornii. Siedząc już w fotelu przeznaczonym dla niepełnosprawnych i chorych, Sedway została dwukrotnie zapytana przez osobę z załogi o samopoczucie. Za drugim razem miała odpowiedzieć, że czasami czuje się słabo. Wtedy to załoga skontaktowała się telefonicznie z lekarzem, a następnie Sedway została wyproszona z pokładu samolotu. Jak powiedziała Bobbie Egan, rzecznik prasowa Alaska Airlines, to normalna procedura w takich przypadkach. "Rozsądniej jest zająć się problemami zdrowotnymi na ziemi niż na pokładzie samolotu. Zwłaszcza takiego, który leci z Hawajów" - oświadczyła dodając, że załoga samolotu chciała "zadbać o dobro pasażerki". Przedstawiciel Alaska Airlines wyraziła żal z powodu zaistniałej sytuacji i przeprosiła Sedway za "zakłócenie". "Z tego powodu nie zdążyłam na zabieg chemioterapii, moje dzieci nie były w szkole, a mój mąż nie dotarł na ważne spotkanie" - napisała na Facebooku wyproszona z samolotu Sedway, która do domu dotarła dobę później niż planowała.