Jak poinformował w sobotę na Twitterze będący w bazie w Lattabo (3900 m) Emilio Previtali, członek współpracującej z polskimi alpinistami włosko-niemieckiej wyprawy, "David i Tomasz zdecydowali się przerwać swój atak". - Są na wysokości około 7200 m, ale nie wiemy, czy dotarli na grań Mazeno - łączność radiowa ma duże zakłócenia. Mówią, że jest zbyt silny wiatr, zbyt duży mróz, zbyt niebezpiecznie. Nadciągają chmury. Teraz schodzą do obozu III (6800 m), gdzie czeka Paweł Dunaj, a potem będą schodzić do bazy, po drodze likwidując obozy i odzyskując sprzęt - przekazał Previtali. Jeżeli potwierdzą się wcześniejsze zapowiedzi, że miał to być atak ostatniej szansy, to obie ekspedycje zakończą działalność. - Po 25 latach prób rozmaitych wypraw, Nanga Dream jest wciąż aktualny. Oprócz wiatru i zimna, najbardziej niebezpieczna była ograniczona widoczność. Na tej wysokości jest tam trudny teren, trzeba lawirować między skałami. Okazało się, że okno pogodowe jest krótsze niż początkowo przewidywano. W tej sytuacji nie warto było ryzykować i decyzja odwrotu jest bardzo rozsądna - powiedział olimpijczyk z Rzymu (1960), szermierz, taternik i alpinista 76-letni Janusz Kurczab, który w latach 1976 i 1982 kierował dwoma wyprawami na K2 (8611 m). Lider włosko-niemieckiej wyprawy Simone Moro, który wcześniej rozpoczął atak szczytowy z Goettlerem, ale z powodu dolegliwości żołądkowych musiał go przerwać, bezpiecznie wrócił do bazy. Pozostali uczestnicy polskiej ekspedycji Jacek Teler i Paweł Dunaj, według ostatnich informacji, także schodzą do bazy. Na dziesięć spośród 14 ośmiotysięczników jako pierwsi zimą wspięli się Polacy, w tym na jeden z Moro. Drugim, obok Nanga Parbat, niezdobytym szczytem jest K2 (8611 m). Nanga Parbat jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Świadczy o tym liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób. Pod względem wypadków śmiertelnych (ponad 60) zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2.