Jak podała marynarka wojenna Argentyny, jacht rozbił się w poniedziałek w Ziemi Ognistej, w pobliżu granicy z Chile. Przyczyną wypadku, którego szczegóły nie są znane, były złe warunki pogodowe - poinformowała rzeczniczka Edyta Kwiatkowska-Faryś. Jacht "Nashachata" był w trakcie długotrwałego rejsu dookoła świata (ze zmieniającymi się załogami), który miał się zakończyć w końcu października przyszłego roku. Trasa obecnego etapu wiodła wokół przylądka Horn. Jacht miał wypłynąć i powrócić do argentyńskiego portu Ushuaia, a po drodze odwiedzić naukowców w polskiej stacji im. Arctowskiego na Antarktydzie. Na pokładzie jachtu znajdowało się siedmiu mężczyzn. W wyniku rozpoczętej we wtorek akcji ratunkowej odnaleziono pięciu rozbitków, którzy są w dobrym stanie; jedna z tych osób wymaga opieki medycznej. - Z informacji, jakie uzyskaliśmy, człowiek ten ma ranę głowy, ale nie jest to rana zagrażająca życiu - powiedziała Edyta Kwiatkowska-Faryś. Uratowani Polacy znajdują się na statku ratowniczym, który jednak będzie potrzebował co najmniej osiem godzin aby dotrzeć do Ushuai. Jak poinformowała Kwiatkowska-Faryś, z powodu pogorszenia pogody ratownikom argentyńskiej marynarki wojennej nie udało się dotrzeć jeszcze do znajdujących się na skałach dwóch osób, które - ich zdaniem - nie dają oznak życia. - Żeby móc przetransportować te ciała na statek ratowniczy, trzeba poczekać, aż trochę poprawi się pogoda - wyjaśniła rzeczniczka.