"Według naszych informacji wypuszczono już do domu wszystkich z wyjątkiem dwóch kobiet" - podała telewizja, dodając, że ranne te przebywają w szpitalu w Segedynie. W wieczornym dzienniku telewizyjnym pokazano, jak pod szpital w Kiskunhalas podjechał polski autokar, by zabrać do kraju wypisanych rannych, i dziewczynka wychodząca z niego z mamą przytula się do swojego taty, który był leczony w szpitalu w Kecskemecie. "Ciężej rannym i w niepewnych przypadkach wykonano dziś dodatkową tomografię. Mieliśmy mężczyznę ze złamanym żebrem, ale także on został skierowany w stanie stabilnym do przewiezienia do domu. Także dziewczynka, u której było podejrzenie urazu czaszki, została wypisana w stanie całkowicie stabilnym. U jej mamy było podejrzenie urazu szyjnego odcinka kręgosłupa, ale również w jej przypadku tomografia dała negatywny wynik" - powiedział w TV dyrektor szpitala w Kiskunhalas Szabolcs Szepesvari. Biuro prasowe Ministerstwa Zasobów Ludzkich poinformowało w poniedziałek wieczorem, że troje ciężej rannych i 42 osoby z lżejszymi obrażeniami przebywało w szpitalach w czterech pobliskich miastach. "Większość z nich wymagała opatrzenia tylko drobniejszych skaleczeń" - podało biuro prasowe, dodając, że "jeden mężczyzna odniósł tak poważne obrażenia, że jego życia niestety nie udało się uratować". Według telewizji policja węgierska nadal bada okoliczności wypadku. W niedzielę rano w okolicy miejscowości Kiskunfélegyháza na południu Węgier doszło do wypadku autokaru, wiozącego polskich turystów z Bułgarii do kraju. Jechało nim 46 osób, wśród nich dwóch kierowców. Jeden z pasażerów zginął na miejscu, trzy osoby doznały poważniejszych obrażeń. Polski autokar z nieustalonych na razie przyczyn zjechał do rowu przy autostradzie M5. Według węgierskiej policji do wypadku doszło ok. godz. 6.30. Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska