Jak czytamy w "Fakcie", balon wyskoczył jak z katapulty do góry, a potem z płonącą powłoką i gondolą poleciał jak kamień ku ziemi. Zahaczył jeszcze o przewody wysokiego napięcia. W wypadku zginęło 18 turystów - z Hongkongu, Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii, Węgier i Japonii. Z katastrofy uratowały się trzy osoby - egipski pilot i dwóch turystów brytyjskich, którzy skakali z płonącego balonu. Ciężko rannych przewieziono do miejscowego szpitala. Są w stanie krytycznym. Baloniarz ma poparzone 70 proc. powierzchni ciała. Szef stowarzyszenia organizatorów takich lotów w Luksorze, Ahmed Abud, powiedział agencji Reutera, że pilot przeżył, skacząc z wysokości 10-15 metrów. Inni świadkowie mówili, że ludzie próbowali się ratować skacząc z wysokości 7-piętrowego budynku. Prawdopodobnie większość turystów zginęła od ognia, a nie od uderzenia o ziemię. Balon zapalił się na wysokości co najmniej 300 metrów. Spadł na plantację trzciny cukrowej na zachód od Luksoru. To jeden z najtragiczniejszych wypadków z udziałem turystów w kraju, w którym sektor turystyczny odnotował poważne problemy po rewolcie, która dwa lata temu obaliła prezydenta Hosniego Mubaraka. Przed tymi wydarzeniami turystyka odpowiadała za ponad jedną dziesiątą egipskiego PKB. W 2010 roku kraj odwiedziło 14,7 mln gości, a rok później - niecałe 10 milionów. Wycieczki balonami organizowane o wschodzie słońca są bardzo popularne wśród turystów w Luksorze, odwiedzających takie atrakcje jak świątynia w Karnaku czy Dolina Królów. Do podobnych wypadków doszło w tym miejscu w przeszłości. W 2009 roku w wypadku balonu, który wpadł na maszt telefonii komórkowej, rannych zostało 16 turystów, a rok wcześniej siedmiu odniosło obrażenia. Hotele w Luksorze mają obecnie, w szczycie sezonu zimowego, obłożenie na poziomie ok. 25 proc. interia360.pl: Lot balonem nad Luksorem