Ambasada Polski w Rosji poinformowała, że w środę Krzysztof Krajewski złożył kwiaty w miejscu ataku terrorystycznego pod Moskwą. "Swoją obecnością Ambasador Krzysztof Krajewski w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej wyraził głęboki żal i smutek w związku z tym tragicznym wydarzeniem" - przekazano w mediach społecznościowych. Napięcie na linii Warszawa-Moskwa Wizyta polskiego ambasadora na miejscu tragedii zbiega się w czasie z nowymi napięciami, które narosły między Warszawą a Moskwą. Ambasador Federacji Rosyjskiej w Warszawie został wezwany w poniedziałek do polskiego MSZ. Dyplomata miał złożyć wyjaśnienia w sprawie niedzielnego incydentu, gdy nad ranem jedna z rosyjskich rakiet naruszyła przestrzeń powietrzną RP. W poniedziałek po południu rzecznik resortu Paweł Wroński poinformował, że Siergiej Andriejew nie stawił się w gmachu na rozmowy z jednym z wiceministrów. Krótko po komunikacie MSZ ambasador udzielił komentarza prorządowej agencji RIA Novosti. - Uznałem, że nie ma sensu rozmawiać na ten temat bez przedstawienia dowodów i odmówiłem wizyty w polskim MSZ - oznajmił przedstawiciel Kreml. - Zwróciłem (też - red.) uwagę, że nadal czekamy na dowody, że 29 grudnia rosyjska rakieta manewrująca rzekomo wleciała w polską przestrzeń powietrzną. Nie otrzymaliśmy dotychczas żadnych dowodów na te zarzuty - dodał. Andriejew podkreślił również, że zaproponował stronie polskiej, by przesłała swoją notę dyplomatyczną w tej sprawie drogą pocztową bądź kurierem. Obecnie ambasador wyjechał z Polski, ma wrócić za kilka dni. Zamach w Rosji. Zginęło prawie 140 osób Pierwsze wieści o strzelaninie i eksplozji pod Moskwą zaczęły pojawiać się w rosyjskich mediach i na portalach społecznościowych w piątek przed 19:00 czasu polskiego. W sali koncertowej Crocus City Hall w podmoskiewskim Krasnogorsku pojawili się zamaskowani i uzbrojeni ludzie, którzy zaczęli strzelać do obecnych w środku. Informowano także o wybuchach, a w kolejnych minutach o pożarze, który doprowadził ostatecznie do zawalenia się dachu. Według najnowszych danych Komitetu Śledczego Rosji w zamachu zginęło 139 osób, w tym troje dzieci. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie Prowincji Chorasan, a jego powodem miała być zemsta za działania zbrojne Rosji w krajach muzułmańskich. W związku z zamachem zatrzymano 11 osób. Według Rosji czterej sprawcy "ruszyli w kierunku Ukrainy". - Ataku pod Moskwą dokonali radykalni islamiści - stwierdził Władimir Putin. Przywódca Kremla jednocześnie powiązał tragedię z wojną w Ukrainie, twierdząc, że zamach to część "ataków Kijowa". - Wiemy, kto popełnił zbrodnię, teraz chcemy wiedzieć, kto ją zlecił - oświadczył. Ukraina od początku stanowczo zaprzecza udziałowi w zamachu pod Moskwą. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!