Mężczyzna od końca kwietnia nosił się z zamiarem wymordowania rodziny. Ostatecznie podjął decyzję w miniony piątek, kupił siekierę (pamięta, że zapłacił 9 euro), a we wtorek zabił nią żonę i siedmioletnią córkę. Zadzwonił potem do pracodawcy żony, żeby poinformować, że zachorowała. Następnie Reinhard S. oczyścił siekierę z krwi i wynajętym samochodem pojechał z Wiednia do Ansfelden w Górnej Austrii, gdzie zabił oboje rodziców. Po tej zbrodni napisał trzy listy z przeprosinami: do rodzeństwa, do swych ofiar i do bliżej niesprecyzowanego "urzędu". Z Ansfelden udał się do Linzu (również w Górnej Austrii), gdzie mieszkał jego 80-letni teść. Ponieważ nie było go w domu, mężczyzna spacerował po ulicach. Później, jak zeznał, porozmawiał z teściem w kuchni, zanim znów sięgnął po siekierę. Potem napisał czwarty list z przeprosinami, tym razem do szwagra, i wrócił do Wiednia. Znów wybrał się na spacer, po czym zgłosił się na policję. Przyznał się do pięciu morderstw i zeznał, że odczuwał po nich "wyczerpanie i ulgę". Tłumaczył też, że troje rodzeństwa oszczędził, ponieważ mają oni własne rodziny. Mówił, że pierwotnie zamierzał popełnić samobójstwo, ale nie miał na to dość siły. Obrońca seryjnego mordercy powiedział agencji APA, że Reinhard S. żałuje tego, co zrobił, i że jest "załamany". Prokuratura zapowiedziała zlecenie badań psychiatrycznych mających ustalić, czy Reinhard S. był poczytalny, kiedy mordował rodzinę.