"Narodowe siły zbrojne podjęły właściwą decyzję i liczą na poparcie wenezuelskiego narodu" - mówił Guaido w nagraniu wideo zamieszczonym na jego koncie na Twitterze. Na nagraniu, które zostało zrobione w bazie lotniczej La Carlota w Caracas, Guaido przemawiał w towarzystwie kilku osób w wojskowych mundurach oraz opozycyjnego polityka Leopoldo Lopeza, który od prawie dwóch lat przebywa w areszcie domowym. Odnosząc się do tego nagrania, minister informacji Wenezueli Jorge Rodriguez napisał na Twitterze, że rząd mierzy się z małą grupką "wojskowych zdrajców", którzy usiłują wzniecić pucz. "Największy marsz w historii" Na środę w Wenezueli planowane są demonstracje, w tym - jak zapowiedział Guaido - "największy marsz w historii Wenezueli". Z kolei Lopez poinformował, że został uwolniony przez armię na polecenie Guaido - przewodniczącego parlamentu, który pod koniec stycznia ogłosił, że tymczasowo przejmuje obowiązki głowy państwa. Niedługo potem pojawiły się informacje o użyciu gazu łzawiącego na drodze w pobliżu bazy La Carlota, a minister obrony zapewnił, że "siły zbrojne pozostają wierne konstytucji i legalnym władzom", mając na myśli Maduro. Agencja AP informowała, że Guaido z Lopezem wyszli na ulice wraz z niewielką liczbą "silnie uzbrojonych" wojskowych. Agencja Reutera podała z kolei, że w pobliżu bazy La Carlota, podczas wiecu Guaido, słychać strzały. Wymiana ognia Reuters cytuje świadków, którzy relacjonują, że trwa wymiana ognia między towarzyszącymi Guaido mężczyznami w mundurach wojskowych a żołnierzami wspierającymi Maduro. Według informacji agencji Guaido towarzyszy około 70 żołnierzy. Z kolei przewodniczący Zgromadzenia Konstytucyjnego Wenezueli Diosdado Cabello wezwał zwolenników Maduro, by gromadzili się wokół pałacu prezydenckiego. Władze lojalne wobec Maduro zapewniają, że w Wenezueli nie dochodzi do przewrotu wojskowego. Cabello mówił, że opozycja nie zdołała przejąć kontroli nad bazą La Carlota, a minister obrony Vladimir Padrino przekonywał, że siły zbrojne "pewnie stoją na straży konstytucji państwowej i legalnych władz", mając na myśli Maduro. Armia najemników Założyciel firmy ochroniarskiej Blackwater - działającej obecnie pod nazwą "Academi" - pracuje nad planem wysłania najemników do Wenezueli, by pomogli obalić rządzących socjalistów i prezydenta Nicolasa Maduro - informuje agencja Reutera, powołując się na cztery źródła powiązane ze sprawą - pisze RMF. Przez ostatnie miesiące Erik Prince - założyciel Blackwater i zwolennik prezydenta USA Donalda Trumpa - szukał inwestycji i wsparcia politycznego na operację. Prince w tym celu prowadził negocjacje z wpływowymi ludźmi z otoczenia Trumpa oraz z bogatymi Wenezuelczykami, którzy wyjechali z kraju. Na prywatnych spotkaniach w USA oraz w Europie, Prince przedstawiał plan wysłania do Wenezueli 5 tysięcy prywatnych żołnierzy w imieniu lidera opozycji Juana Guaido, który mianował się tymczasowym prezydentem kraju. Do jednego z takich spotkań doszło w połowie kwietnia. Według źródeł Reutersa, Prince chce zdobyć 40 milionów dolarów od potencjalnych inwestorów. Liczy także na miliardy dolarów z aktywów wenezuelskich zamrożonych przez rządy na całym świecie w ramach sankcji nałożonych na ten kraj. Biały Dom odmówił komentarza w tej sprawie, z kolei rzecznik Guaido powiedział, że żadne rozmowy nie były prowadzone. Przedstawiciel Erika Prince’a powiedział jedynie, że jego mocodawca "nie planuje operacji w Wenezueli". Inaczej jednak twierdzi Lital Leshem, dyrektorka jednego z działów firmy należącej do Prince’a. Ma plan na Wenezuelę, podobnie jak ma plany na inne miejsca- powiedziała dziennikarzom, jednak odmówiła wytłumaczenia o co dokładniej jej chodziło. Według agencji Reutera, Prince chce rozpocząć działania wywiadowcze, a następnie wprowadzić na tereny Wenezueli od 4 do 5 tysięcy najemników z Kolumbii i innych południowoamerykańskich krajów. Dwuwładza W Wenezueli od ponad trzech miesięcy trwa stan faktycznej dwuwładzy. Na fali masowych wystąpień przeciwko prezydentowi Maduro przewodniczący kontrolowanego przez opozycję parlamentu Guaido ogłosił się 23 stycznia tymczasowym prezydentem kraju i uznał prezydenturę rywala za nielegalną. Jako pierwsze Guaido za prawowitego reprezentanta Wenezueli uznały Stany Zjednoczone, a ich śladem poszło ok. 50 innych państw, w tym większość członków UE. Tymczasem hiszpański rząd wezwał we wtorek do unikania rozlewu krwi w Wenezueli, przekonując, że rozwiązaniem kryzysu mogą być jedynie wybory. Rzeczniczka rządu zapewniła zarazem, że Madryt nie wspiera przewrotu wojskowego w Wenezueli. Z kolei doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton podkreślił, że wenezuelska armia musi bronić wenezuelskiej konstytucji i narodu. "Powinna stać za Zgromadzeniem Narodowym i prawowitymi instytucjami, sprzeciwiając się uzurpowaniu demokracji. USA są z narodem Wenezueli" - napisał na Twitterze. Jednocześnie rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders oświadczyła, że prezydent USA Donald Trump "został poinformowany" o zdarzeniach w Wenezueli i że władze "monitorują sytuację".