"Możemy mieć do czynienia z sytuacją użycia przez pracownika IPN dokumentów pozyskanych drogą służbową do realizowania własnych planów politycznych i wyborczych" - napisali w oświadczeniu przesłanym w sobotę PAP byli członkowie PiS: europoseł Marcin Libicki oraz posłowie Jan Libicki i Jacek Tomczak. Sobotnia "Gazeta Wyborcza" napisała, że akta SB, które miały świadczyć o rzekomej współpracy europosła z PRL-owskim wywiadem, zbadał dla szefów PiS Krzysztof Grzelczyk - wicedyrektor wrocławskiego IPN. Według dziennikarzy "Gazety" Grzelczyk mógł w ten sposób zwiększać własne szanse na mandat w europarlamencie. Urzędnik IPN był nr 3 na liście PiS do PE z województwa dolnośląskiego. "Pierwszy na liście był prof. Ryszard Legutko, były minister edukacji w rządzie PiS, drugi na liście był obecny europoseł Konrad Szymański, a Grzelczyk - dopiero trzeci. Tylko zniknięcie Legutki lub Szymańskiego dawało Grzelczykowi realne szanse na mandat. Wrocławski PiS jest przekonany, że z przeskoczeniem 'zrzutka' z Krakowa przez miejscowego kandydata nie będzie problemu" - podała "GW". Ostatecznie Szymański został "jedynką" w Poznaniu, ale nazwisko Grzelczyka z listy znikło. Poznańscy posłowie uważają, że sprawa ta musi zostać zbadana przez prokuraturę, gdyż zachodzi istotne podejrzenie nadużycia stanowiska służbowego do celów politycznych. Równocześnie oświadczyli, że uważają IPN za jedno z najistotniejszych dóbr narodowych, a praca Instytutu na rzecz historii Polski i oddania należnego hołdu bohaterom walki o polską niepodległość jest nie do przecenienia. Marcin Libicki oraz Jan Filip Libicki i Jacek Tomczak zrezygnowali w ubiegłym tygodniu z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości. Był to efekt skreślenia M. Libickiego z listy kandydatów PiS w czerwcowych eurowyborach. Wraz z nimi legitymacje partyjne złożyło kilku lokalnych samorządowców. W sobotę Libicki powiedział, że nie będzie startował w tegorocznych wyborach do europarlamentu z listy innej partii.