Na zorganizowanej w Dortmundzie konferencji prasowej Lange podkreślił, że policja nie wyklucza żadnego motywu sprawców, także "tego najgorszego", nie precyzując, o co chodzi. Szef policji powtórzył wcześniejszą opinię, że podłożone ładunki wybuchowe "miały swoją siłę rażenia" i "należy je traktować poważnie". Uczestnicząca w konferencji przedstawicielka prokuratury Sandra Luecke ujawniła, że w pobliżu miejsca, gdzie ukryte były ładunki, znaleziono pismo, którego autorzy przejmują odpowiedzialność za atak. "SZ" ujawnia treść listu Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" podał w środę, że autorzy listu odnoszą się m.in. do udziału niemieckich samolotów Tornado w operacji w Syrii. Według gazety list zaczyna się słowami "W imię Allaha". Jednostronicowe pismo zawiera odniesienia do zamachu terrorystycznego na jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie z grudnia ubiegłego roku. Mowa jest w nim także o tym, że niemieckie samoloty Tornado uczestniczą w mordowaniu muzułmanów w kalifacie Państwa Islamskiego - czytamy na stronie internetowej "SZ". Pismo rozpoczyna się słowami "W mieniu Allaha łaskawego i miłosiernego" - pisze "SZ". Dlatego sportowcy i inni prominenci wśród Niemców i innych "narodów krzyżowców" znaleźli się na liście osób przeznaczonych na śmierć - podają autorzy pisma, które nie zostało podpisane. Natomiast agencja dpa podała, że autorzy listu wymienili po nazwisku, uzasadniając atak, kanclerz Niemiec Angelę Merkel. "Najwidoczniej nie obchodzą cię Merkel Twoi mali brudni poddani" - ma brzmieć fragment listu. Powołując się na ekspertów od islamu "SZ" zastrzega, że jest za wcześnie, by przesądzić o autentyczności pisma. Policja uważa, że nie można wykluczyć, iż sprawcy chcieli zostawić "fałszywy trop". Drugi list? Niemiecka prokuratura sprawdza w związku z atakiem na autokar drużyny piłkarskiej BVB w Dortmundzie oprócz listu o wątkach islamistycznych także drugie pismo przypisywane kręgom antyfaszystowskim - podała w środę agencja dpa. Od wtorku wieczorem w internecie rozpowszechniany jest tekst napisany w stylu środowisk antyfaszystowskich. Autorzy piszą, że zamach dokonany za pomocą specjalnie w tym celu wykonanych ładunków wybuchowych skierowany był przeciwko autokarowi będącemu "symbolem polityki BVB", która w niedostatecznym stopniu zwalcza "rasistów, nazistów i prawicowych populistów". Prokuratura w Dortmundzie bada autentyczność obu pism. Postępowanie prokuratury Z wypowiedzi przedstawicieli policji wynika, że zawodnik Borussii Marco Bartra odniósł poważniejsze obrażenia niż początkowo przyjmowano. W pierwszych komunikatach była mowa o lekkim urazie ręki. Przedstawiciel policji powiedział dziennikarzom, że stan piłkarza "został wieczorem skorygowany z lekko rannego na ciężko rannego". Bartra doznał złamania kości promieniowej i był operowany. Czwarty podejrzany ładunek okazał się niegroźny Szef policji w Dortmundzie Lange dodał, że oprócz trzech ładunków, które eksplodowały przy drodze, którą jechali autokarem zawodnicy BVB na mecz Ligi Mistrzów z AS Monaco, znaleziono jeszcze jeden przedmiot, który nie wybuchł. Jednak to, co według domysłów miało być czwartym, ale nieuzbrojonym ładunkiem wybuchowym, po zbadaniu okazało się "śmieciem". - Obecnie, ciągle nie jest jasne prawdziwe tło tego zdarzenia - powiedział Lange. Zapowiedział, że w środę w Dortmundzie wprowadzone zostaną szczególne środki ostrożności, takie jak przy ryzyku zamachu terrorystycznego. - Nie chcę jednak jednoznacznie sugerować, że eksplozje były atakiem terrorystycznym - podkreślił. "Klub nie jest szantażowany" Rzecznik BVB, pytany, czy klub nie jest szantażowany - zaprzeczył. "Pierwszy raz słyszę" - powiedział Sascha Fligge. Trzy eksplozje Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło we wtorek około godziny 19.15, kiedy piłkarze jechali na mecz 1/4 finału Ligi Mistrzów z AS Monaco. - Autokar wyruszył spod hotelu w drogę na stadion, w pewnym momencie doszło do trzech eksplozji - podał rzecznik miejscowej policji Gunnar Wortmann. Ładunki podłożono w krzakach na trasie przejazdu autokaru. W chwili eksplozji piłkarze znajdowali się ok. 10 km od stadionu. W pojeździe zostały wybite dwie szyby. Relacja bramkarza Borussii Bramkarz Borussii Dortmund Roman Buerki powiedział po serii eksplozji, które uszkodziły klubowy autokar, że piłkarze przez chwilę nie wiedzieli, co się dzieje. "Wszyscy byliśmy w szoku" - relacjonował. Drużyna BVB była w drodze na mecz z Monaco w Lidze Mistrzów. "O 19.15 wyjechaliśmy z hotelu. Gdy z małej uliczki wjechaliśmy na główną, nagle usłyszeliśmy głośny wybuch. Siedziałem w ostatnim rzędzie, niedaleko Marca Bartry. On oberwał najbardziej, gdy tylna szyba się po prostu rozsypała. Po wybuchu wszyscy patrzyliśmy na siebie w szoku i ci, co mogli, położyli się na podłogę. Nie wiedzieliśmy, czy to koniec, czy stanie się coś jeszcze. Policja była bardzo szybko na miejscu. Wszyscy byliśmy w szoku. Nikt w takich chwilach nie myśli o rozegraniu meczu piłkarskiego" - relacjonował Buerki. Reakcje niemieckich polityków Niemieccy politycy w pierwszych reakcjach na eksplozję w pobliżu autokaru z zawodnikami Borussii Dortmund jadącymi na mecz Ligi Mistrzów wyrazili poparcie dla piłkarzy. Rzecznik rządu Steffen Seibert napisał we wtorek na Twitterze, że tego wieczoru wszyscy wspierają BVB. Życzył również zdrowia zranionemu piłkarzowi Markowi Bartrze. Z kolei minister sprawiedliwości Niemiec Heiko Maas oświadczył, że wiadomość o podłożeniu ładunków zszokowała go. "Nasze myśli są przy BVB. You'll never walk alone" - napisał polityk SPD. Niemieckie media: To czarny dzień dla futbolu O "czarnym dniu dla niemieckiego i europejskiego futbolu" pisze w środę "Die Welt". "Trzy eksplozje w pobliżu autokaru drużyny BVB zszokowały Dortmund. Solidarność wśród kibiców jest ogromna. Wydarzenia rzucają jednak duży cień na dzisiejszy mecz" - pisze Oliver Mueller. "Sueddeutsche Zeitung" przypomina, że szef BVB Hans-Joachim Watzke zwalcza skrajne ugrupowania. "Pierwsze przypuszczenia (co do sprawcy ataku) idą w kierunku miejscowych grup, chociaż nie ma na to konkretnych dowodów" - czytamy w komentarzu. Autor zwraca uwagę na zdecydowana postawą Watzkego, w tym wydanie zakazu wstępu na stadion, po zamieszkach wywołanych przez pseudokibiców po meczu w Lipsku. Skrajnie prawicowe ugrupowanie "0231 Riot" zagroziło prezesowi klubu w graffiti na jednym z obiektów sportowych w Dortmundzie, że "wkrótce wyląduje w bagażniku samochodowym". "Policja traktuje poważnie te groźby" - pisze "Sueddeutsche Zeitung".