Kilkunastu poważnie rannych znajduje się w szpitalu. Zdaniem ratowników, ostateczny bilans tragedii - do jakiej zdaniem strażaków najprawdopodobniej doszło w wyniku wybuchu instalacji gazowej - może okazać się jeszcze wyższy. W dziewięć godzin po wybuchu ratownikom udało się wydostać spod gruzów siedem żywych osób. Akcja ratownicza prowadzona była przez całą noc. Na miejscu zaangażowano około 350 ratowników i 84 specjalistyczne wozy straży pożarnej. Większość gruzu jest jednak usuwana przez ludzi w obawie, że wprowadzenie na miejsce ciężkiego sprzętu może zagrozić życiu tych, którzy mogą jeszcze znajdować się pod zwałowiskiem. Ich liczbę ocenia się na kilkanaście osób. W zniszczonym budynku w sumie zamieszkiwało 166 osób - tragedia jednak bezpośrednio dotknęła prawdopodobnie 48 mieszkańców. 22 z nich nie doznało poważniejszych obrażeń. Część rannych znajduje się jednak w ciężkim stanie - u jednej z hospitalizowanych kobiet lekarze stwierdzili poparzenia trzeciego stopnia, obejmujące 80 procent powierzchni ciała Do wybuchu doszło wczoraj o 23.10 czasu moskiewskiego, kiedy większość mieszkańców bloku była już w swoich domach. Dlatego ratownicy przypuszczają, że spod gruzów mogą jeszcze wydobyć kolejne ofiary wybuchu. Eksplozja zniszczyła cztery górne piętra w jednej z klatek schodowych 5-kondygnacyjnego domu. Pozostała część budynku stoi, ale jej mieszkańców ewakuowano. Milicja twierdzi, że lokatorzy zniszczonych mieszkań zostaną skierowani do jednego z moskiewskich hoteli. Wciąż nie wiadomo, czy był to zamach terrorystyczny czy nieszczęśliwy wypadek. Agencja Inter-Fax, powołując się na informacje anonimowego eksperta Federalnej Służby Bezpieczeństwa, twierdzi, że niemal na pewno eksplodował gaz. Mieszkańcy Moskwy obawiają się jednak powtórki z września 1999 roku, kiedy terroryści wysadzili dwa bloki mieszkalne. Wtedy w zamachach zginęło ponad 200 osób. Teraz jednak na szczęście zniszczenia są znacznie mniejsze.