Zastępca prokuratora generalnego Białorusi Andrej Szwed powiedział, że wybuch był zamachem terrorystycznym. - Dzisiaj ok. godz. 17.54 (godz. 16.54 czasu polskiego) na stacji metra Oktiabrskaja doszło do zamachu terrorystycznego - oświadczył Szwed, który stoi na czele grupy śledczej badającej okoliczności zdarzenia. - W rezultacie aktu terrorystycznego zginęło 11 osób, rannych jest 126 - poinformował. Dodał, że zbadane zostaną wszystkie wersje związane z tym wydarzeniem. Rzecznik ambasady RP w Mińsku Paweł Marczuk powiedział, że ambasada nie ma informacji, by wśród ofiar wybuchu byli obywatele polscy - według Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych wśród ofiar nie ma cudzoziemców. Miejsce zdarzenia odwiedził już Alaksandr Łukaszenka. Prezydent Białorusi powiedział, że jego krajowi "rzucono poważne wyzwanie", na które potrzebna jest "adekwatna odpowiedź". Dodał: "Uprzedzałem was, że nie dadzą nam żyć spokojnie". Według agencji BiełTA, która powołuje się na świadków, eksplozja nastąpiła w ostatnim wagonie pociągu metra. Słychać było trzask, niemal nie było ognia, ale pojawiło się dużo dymu. Po wydarzeniu media informowały, że ludzie wychodzili z podziemnego wyjścia ze stacji z zakrwawionymi twarzami i rękami. Nie doszło do wybuchu paniki podczas ewakuacji. Przejściowo zamknięto linię metra, na której leży stacja Oktiabrskaja, i zablokowano prospekt Niepodległości - centralną arterię miasta. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek wydał po wybuchu oświadczenie, w którym przekazał kondolencje rodzinom zabitych i życzył szybkiego powrotu do zdrowia rannym. Zaznaczył, że przyczyna eksplozji musi zostać "w pełni wyjaśniona". Wybuch będzie pretekstem dla władz? Wiceszef klubu PO Rafał Grupiński, który przebywa obecnie w Mińsku, powiedział, że "wśród opozycji białoruskiej panuje obawa, że wybuchy będą pretekstem dla władz białoruskich do zaostrzenia kursu". Jak relacjonował, w chwili wybuchu był na spotkaniu z rodzinami więźniów politycznych. - Wtedy wszyscy zaczęli dzwonić, żeby dowiedzieć się, czy komuś nic się nie stało. W pewnym momencie wręcz linie się zawiesiły - mówił Grupiński. Dodał, że metro w Mińsku jest zablokowane i wokół jest mnóstwo służb porządkowych, karetek i wozów straży pożarnej, ale komunikacja miejska nie została wstrzymana. Zobacz amatorskie filmy z miejsca zdarzenia: Zobacz relację telewizji RT: