Według policji 35 ludzi zostało rannych, z tego siedem jest w stanie krytycznym. Terrorysta wmieszał się w tłum ludzi, oczekujących na wejście do sklepu i zdetonował ukryty pod ubraniem ładunek tuż przed elektroniczną bramką ochrony. Naoczny świadek, cytowany przez agencję Associated Press, twierdzi, że wybuch wstrząsnął całym budynkiem i sąsiednimi domami. Do zamachu niemal natychmiast przyznały się dwie palestyńskie organizacje: Brygady Męczenników Al-Aksy i Islamski Dżihad. Pierwsza z nich telefonicznie poinformowała palestyńską rozgłośnię w Gazie, że to właśnie Brygady stoją za zamachem; druga przekazała podobną informację telewizji Hezbollahu. Atak potępiły władze Autonomii w Ramalli. Prezydent Mahmud Abbas określił go mianem aktu terroru - zapowiedział też ukaranie organizatorów akcji. Z kolei główny palestyński negocjator Saeb Erekat oświadczył, że taki atak "szkodzi palestyńskim interesom i był niewątpliwie aktem sabotażu, mającym udaremnić wznowienie procesów pokojowych oraz zakłócić wybory parlamentarne w Autonomii". Wybory te są planowane w styczniu przyszłego roku. Poniedziałkowy atak był pierwszym tego rodzaju zamachem, dokonanym na terenie Izraela od 26 października, kiedy 20-letni palestyński samobójca wysadził się w powietrze w mieście Hadera, zabijając pięć osób.