To kolejnych cios dla szpitali, które i tak w obecnej sytuacji, związanej również z pandemią koronawirusa, były w bardzo trudnej sytuacji. Dziennik "L'Orient" opisuje to, co stało się ze szpitalem Saint George. Obiekt został w bardzo poważnym stopniu zniszczony, pacjenci musieli zostać przeniesieni gdzie indziej, a trzynaście osób nie żyje po wybuchu. Gazeta wskazuje, że w wyniku eksplozji było w środku tak dużo pyłu, iż nie dało się oddychać. Dobra informacja jest taka, że wiele urządzeń medycznych ciągle działa, co pozwala wierzyć, że niebawem zostaną one jeszcze wykorzystane. Kilka kilometrów dalej szpital Geitaoui "nie działa", jak mówi jego dyrektor Pierre Yared. Stamtąd również dotychczasowi pacjenci zostali ewakuowani, przez całą noc opatrywano tylko rannych w wyniku eksplozji. Zdaniem dyrekcji, zginęło dwanaście osób, w tym trzy które nie są jeszcze zidentyfikowane. Z kolei francuska placówka Hôtel Dieu de France nie ucierpiała może aż tak bardzo, ale przyjęto tam w trybie natychmiastowym 340 rannych. Potężne eksplozje Przypomnijmy, do pierwszej potężnej eksplozji w porcie w Bejrucie doszło we wtorek po południu (ok. godz. 17 czasu polskiego), po czym nastąpił pożar i kilka detonacji. Następnie był drugi wybuch, jeszcze silniejszy. Eksplozje były odczuwalne aż na oddalonym o ponad 200 km Cyprze i zostały zarejestrowane przez czujniki amerykańskich służb geologicznych USGS jako trzęsienie ziemi o magnitudzie 3,3. Z ostatnich informacji wynika, że zginęło co najmniej 100 osób, a ok. 4 tysiące zostało rannych. Według gubernatora Bejrutu Marwana Abbuda bez dachu nad głową zostało około 300 tys. ludzi. Straty oszacowano wstępnie na ponad 3 mld dolarów.