Bezpośrednio po wybuchu - podała agencja Associated Press - tłum młodych Irakijczyków wdarł się poza bramę na teren ambasady, wykrzykując antyjordańskie hasła i zrywając portrety króla Jordanii Abdullaha II i jego nieżyjącego ojca Husajna. Z relacji naocznych świadków wynika, że bomba została umieszczona w pustym mikrobusie, zaparkowanym przy bramie ambasady. Ładunek został zdetonowany zdalnie. Część śmiertelnych ofiar to ludzie znajdujący się w samochodzie zaparkowanym nieopodal. Wybuch wysadził w powietrze niemal całą jedną ze ścian budynku. Zniszczony został też generator. Po eksplozji na miejsce przybył patrol amerykański - dwa czołgi i sześć pojazdów pancernych Humvee. Żołnierze przejęli kontrolę nad budynkiem. Cały teren został otoczony i na miejsce nie wpuszczono dziennikarzy. Agencja Associated Press napisała, iż wśród rannych prawdopodobnie są też pracownicy ambasady, znajdujący się w środku budynku. Jordania poparła amerykańską interwencję w Iraku - stąd też znalazła się na celowniku antyamerykańskiego irackiego ruchu oporu. W zeszłym tygodniu król Abdullah udzielił jednak "humanitarnego azylu" dwu córkom Saddama Husajna, które przyjechały do Jordanii z Bagdadu. Ambasada Jordanii znajduje się w zachodniej części irackiej stolicy.