Kobieta słuchała muzyki w trakcie lotu. W pewnym momencie zasnęła. Obudziła się po dwóch godzinach od startu, kiedy usłyszała eksplozję. "Poczułam, że mam poparzoną twarz. Złapałam za słuchawki i rzuciłam je na podłogę. Leciały z nich iskry, gdzieniegdzie pojawiały się niewielkie płomienie. Zaczęłam je deptać, żeby zgasić ogień" - relacjonuje pasażerka. Poszkodowaną kobietą zajęli się pracownicy obsługi lotu, a wciąż tlące się słuchawki wrzucili do wiadra z wodą. Niektóre elementy obudowy i pochodzące z urządzenia baterie wtopiły się w wykładzinę samolotu. Do końca lotu w kokpicie maszyny czuć było zapach topionego plastiku i spalonych włosów. "Pasażerowie kaszleli przez cały czas" - dodaje poszkodowana kobieta, dla której incydent na pokładzie zakończył się drobnymi oparzeniami.