W katastrofie w bazie NASA na wyspie Wallops w Wirginii na szczęście nikt nie ucierpiał. - Wyglądało na to, że start przebiega pomyślnie, ale już po kilku sekundach zauważyłem, że czubek rakiety odchyla się w lewą stronę - relacjonował Chris Tolton, świadek eksplozji. Były astronauta Mark Kelly podkreśla, że jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o przyczynach. - Często zdarza się, gdy sytuacja zmierza do katastrofy, że system bezpieczeństwa pozwala na kontrolowane zniszczenie rakiety, by nie poleciała w stronę, w którą nie chcielibyśmy jej kierować - zaznacza. NASA podała na Twitterze, że rakieta nośna wybuchła i runęła na ziemię zaledwie sześć sekund po oderwaniu się od platformy startowej w ośrodku badań kosmicznych Wallops w stanie Wirginia. "Czwarta misja" Zgodnie z planem, Cygnus miał wystartować w poniedziałek, ale lot odwołano na kilka minut przed startem i przełożono na wtorek. Miała to być czwarta misja statku towarowego Cygnus na ISS. Tym razem na jego pokładzie znajdował się ładunek o masie 2300 kg, w tym 32 miniaturowe satelity badawcze, urządzenie do śledzenia meteorytów i zbiornik z tlenem. Cygnus należy do amerykańskiej prywatnej firmy Orbital Sciences Corp. Wraz z definitywnym wycofaniem ze służby trzy lata temu amerykańskich wahadłowców NASA została pozbawiona własnych środków zaopatrywania ISS. Wymiana członków załogi ISS następuje obecnie wyłącznie za pomocą rosyjskich statków Sojuz. W zeszłą sobotę na Ziemię powrócił należący do innej amerykańskiej prywatnej firmy, SpaceX, bezzałogowy statek transportowy Dragon, który dostarczył na ISS blisko 1,5 tony zaopatrzenia m.in. sprzęt i materiały do eksperymentów naukowych. Natomiast w środę spodziewany jest przylot na ISS rosyjskiego statku transportowego.