Reuters pisze, że wyciek ropy jest niewielki i nie wydaje się, by czwartkowa eksplozja była równie poważna, jak wybuch na platformie BP w kwietniu. "W tej chwili nie wygląda na to, żeby była to kolejna katastrofa w stylu BP" - powiedział dyrektor firmy PFC Energy Raoul LeBlanc. Przyczyny eksplozji nie są na razie znane. Wszystkich 13 pracowników platformy, która jest odległa o 130 km od wybrzeży Luizjany i leży na zachód od platformy wiertniczej BP, której zatonięcie spowodowało ogromny wyciek ropy, zostało wyłowionych z wody i przetransportowanych na inną platformę, skąd polecą na badania - powiedziała rzeczniczka amerykańskiej straży przybrzeżnej Katherine McNamara. Jeden z wyłowionych pracowników jest ranny, ale nie ma ofiar śmiertelnych - podała CNN. Agencja Reutera pisze, powołując się na informacje z resortu spraw wewnętrznych, że w chwili eksplozji na platformie prowadzono prace konserwacyjne, nie wydobywając ropy ani gazu (sekretarzowi ds. wewnętrznych podlega m.in. eksploatacja bogactw naturalnych). "Na razie koncentrujemy się na poszukiwaniach i operacji ratunkowej. Dopiero potem zajmiemy się przyczynami" eksplozji - powiedział John Edwards ze służb pogranicznych. Do wybuchu doszło ponad cztery miesiące po eksplozji, a następnie zatonięciu należącej do BP platformy Deepwater Horizon w Zatoce Meksykańskiej. Tamta katastrofa spowodowała śmierć 11 osób i największy wyciek ropy w historii Stanów Zjednoczonych. Czwartkowy wybuch nastąpił około godz. 9.30 (16.30 czasu polskiego).