W opinii Grzegorza Cieślaka z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas celem ich nie był sam maraton, ale obecni na mecie kibice i media. Ekspert podkreślił, że miejsce i czas nie były przypadkowe. Trzeci poniedziałek kwietnia jest w stanie Massachusetts dniem wolnym od pracy, bo obchodzony jest Dzień Patriotów. - To jest duże zgromadzenie osób, duże zgromadzenie mediów, które skupi uwagę i pozwoli wykorzystać propagandowo ten czyn - powiedział ekspert. Jego zdaniem, najbardziej prawdopodobna jest hipoteza mówiąca o terroryzmie wewnętrznym. Jednak - jak zaznaczył - dopóki amerykańscy śledczy nie ogłoszą sprawców, trudno wydawać jakiekolwiek opinie w tej sprawie. Grzegorz Cieślak powiedział, że nie bez wpływu może być tocząca się w Stanach Zjednoczonych dyskusja o zaostrzeniu przepisów dotyczących posiadania broni. Podkreślił, że dla dużej części Amerykanów jest nie do przyjęcia obecna polityka rządu w tym zakresie. Krzysztof Liedel z Biura Bezpieczeństwa Narodowego powiedział, że miejsce i czas zamachu mogły być celowe. Ekspert w dziedzinie terroryzmu międzynarodowego uważa, że wydarzenia w Bostonie zostały dobrze skalkulowane przez zamachowców. Krzysztof Liedel przypomina, że do zamachu doszło w czasie jednej z bardziej znanych imprez sportowych w Stanach Zjednoczonych. - Od dłuższego czasu mówi się o tym, że impreza masowa jest bardzo atrakcyjnym celem terrorystów - podkreśla ekspert. Zdaniem Krzysztofa Liedela, zamach w Bostonie wyraźnie pokazuje, że dla terrorystów nie ma żadnych świętości. Jeśli będzie się im opłacało, to przeprowadzą atak również w czasie imprezy sportowej. - Terroryści kierują się głównie strategią i taktyką, że coś się im opłaca, a zamach pozwala osiągnąć ten efekt psychologiczny, który jest najważniejszy w terroryzmie - powiedział ekspert w dziedzinie terroryzmu. Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych doktor Kacper Rękawek zwraca uwagę, że zamachowcy w Bostonie uderzyli w newralgiczny punkt. -Wybrali jeden z najważniejszych maratonów, dodatkowo ładunek położyli na ostatnich metrach trasy. Zdaniem eksperta, tropów, kto może za zamachem stać, jest wiele. Może być to trop zewnętrzny, czyli któraś z 50 zagranicznych organizacji uznawanych za terrorystyczne. Zamach mógł też przygotować ktoś na terenie Stanów Zjednoczonych. Może być też trop wewnętrzny, tzw. skrajna prawica. - Czyli ludzie którzy uznają, że amerykański rząd jest autorytarny, faszystowski, opresyjny i należy go zniszczyć - powiedział ekspert. Ekspert zauważył, że maraton jest trudną do zabezpieczenia imprezą masową. Choć jak dodał, Amerykanie po 11 września do kwestii bezpieczeństwa przywiązują wyjątkową wagę. Jego zdaniem łatwiej było podłożyć ładunek wybuchowy na trasie maratonu niż na samym jego końcu. W zamachu bombowym podczas maratonu w Bostonie zginęły trzy osoby, ponad 140 zostało rannych. Jedna trzecia z 23 tysięcy uczestników słynnego maratonu bostońskiego dobiegła już do mety, gdy rozległy się dwa wybuchy - w odstępie kilkunastu sekund jeden po drugim.